Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował medialne poruszenie wywołane rozpoczęciem przez Rosję i Białoruś manewrów Zapad 2017. – Uważamy, że praktyka napędzania emocji wokół tych ćwiczeń jest absolutnie prowokacyjna. Prowadzenie tego rodzaju ćwiczeń jest zwykłą czymś zwyczajnym i każdy kraj ma do tego prawo – mówił na konferencji prasowej w czwartek. – Wszystko odbywa się w zgodzie z prawem międzynarodowym i powszechnie przyjętymi zasadami - dodawał. Pieskow odrzucił też oskarżenia o małą przejrzystość manewrów Zapad, twierdząc wręcz przeciwnie, że są one „maksymalnie transparentne”.
Wielu zachodnich przywódców wyraziło swoje obawy przed Zapad’17. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg stwierdził, że ćwiczenia wzbudzają wiele wątpliwości i „nie są przygotowywane w transparentny sposób”. Zaapelował też, by Rosja wypełniła zobowiązania wynikające z Dokumentu Wiedeńskiego OBWE. Jeśli w działaniach bierze udział więcej niż 13 tys. żołnierzy, konieczne jest dopuszczenie zagranicznych obserwatorów.
Czytaj też:
Żołnierze pojawili się przy granicy z Białorusią. MON: To nie ma nic wspólnego z Zapad-2017
Zapad
Manewry „Zapad” mają długą historię, bowiem Armia Radziecka po raz pierwszy zorganizowała takie ćwiczenia w 1973 roku. Największe z nich odbyły się w 1981 r. Trwały osiem dni i wzięło w nich udział ponad 100 tys. żołnierzy. W XXI wieku manewry miały miejsce w 2009 i 2013 r. Za każdym razem zakładały agresywny scenariusz. Symulowano m.in. wkroczenie na terytorium Polski. Podobnie jak teraz, państwa zachodnie próbowały ocenić realną liczbę wojskowych zaangażowanych w działania. Organizatorzy mówili o 12 tys. żołnierzy, ale szacuje się, że mogło być ich co najmniej dwa razy więcej.
Oficjalny plan tegorocznych manewrów, który można znaleźć na stronie rosyjskiego MON-u zakłada, że w ćwiczeniach weźmie udział łącznie 12,7 tys. żołnierzy (7,2 tys. z Białorusi oraz około 5,5 tys. z Rosji). Wykorzystanych zostanie 700 jednostek sprzętu. Na terenie Białorusi ma znaleźć się 3 tys. rosyjskich wojskowych. Białoruski resort obrony niedawno przedstawił szczegółowy scenariusz ćwiczeń. Plan zakłada fikcyjny konflikt, który opisano jako „próbę destabilizacji sytuacji na Białorusi i wywołania konfliktu wewnątrz państwa związkowego przez siły fikcyjnych Wejsznorii, Besbarii i Lubenii”. Wejsznoria ma znajdować się na północnym zachodzie realnej Białorusi. Z kolei Besbaria i Lubenia mają graniczyć z Wejsznorią od północnego zachodu i znajdować się częściowo na terytorium Polski i państw bałtyckich. Scenariusz zakłada, że to właśnie stamtąd miałyby atakować wrogie siły. Manewry podzielono na dwa etapy: izolację obszarów zajętych przez napastnika i ochronę strategicznych obiektów, a następnie wyparcie przeciwnika.
Czytaj też:
Ruszają wielkie manewry przy polskiej granicy. NATO zaniepokojone, Rosja odpowiada: To demonizowanie