Rosja odpowiada NATO: Napędzanie emocji wokół ćwiczeń Zapad'17 jest absolutnie prowokacyjne

Rosja odpowiada NATO: Napędzanie emocji wokół ćwiczeń Zapad'17 jest absolutnie prowokacyjne

Manewry Zapad z 2013 roku
Manewry Zapad z 2013 roku Źródło: kremlin.ru
Białorusko-rosyjskie manewry wojskowe pod nazwą Zapad 2017, które ruszyły w czwartek 14 września, wywołują spore obawy wśród państw europejskich. Alarmujące komentarze drażnią jednak Kreml, który mówi o prowokowaniu.

Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow skomentował medialne poruszenie wywołane rozpoczęciem przez Rosję i Białoruś manewrów Zapad 2017. – Uważamy, że praktyka napędzania emocji wokół tych ćwiczeń jest absolutnie prowokacyjna. Prowadzenie tego rodzaju ćwiczeń jest zwykłą czymś zwyczajnym i każdy kraj ma do tego prawo – mówił na konferencji prasowej w czwartek. – Wszystko odbywa się w zgodzie z prawem międzynarodowym i powszechnie przyjętymi zasadami - dodawał. Pieskow odrzucił też oskarżenia o małą przejrzystość manewrów Zapad, twierdząc wręcz przeciwnie, że są one „maksymalnie transparentne”.

Czytaj też:
Gen. Polko z niepokojem o manewrach Zapad'17. „Scenariusze są agresywne. Zakładają wkroczenie do państw NATO”

Wielu zachodnich przywódców wyraziło swoje obawy przed Zapad’17. Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg stwierdził, że ćwiczenia wzbudzają wiele wątpliwości i „nie są przygotowywane w transparentny sposób”. Zaapelował też, by Rosja wypełniła zobowiązania wynikające z Dokumentu Wiedeńskiego OBWE. Jeśli w działaniach bierze udział więcej niż 13 tys. żołnierzy, konieczne jest dopuszczenie zagranicznych obserwatorów.

Czytaj też:
Żołnierze pojawili się przy granicy z Białorusią. MON: To nie ma nic wspólnego z Zapad-2017

Zapad

Manewry „Zapad” mają długą historię, bowiem Armia Radziecka po raz pierwszy zorganizowała takie ćwiczenia w 1973 roku. Największe z nich odbyły się w 1981 r. Trwały osiem dni i wzięło w nich udział ponad 100 tys. żołnierzy. W XXI wieku manewry miały miejsce w 2009 i 2013 r. Za każdym razem zakładały agresywny scenariusz. Symulowano m.in. wkroczenie na terytorium Polski. Podobnie jak teraz, państwa zachodnie próbowały ocenić realną liczbę wojskowych zaangażowanych w działania. Organizatorzy mówili o 12 tys. żołnierzy, ale szacuje się, że mogło być ich co najmniej dwa razy więcej.

Oficjalny plan tegorocznych manewrów, który można znaleźć na stronie rosyjskiego MON-u zakłada, że w ćwiczeniach weźmie udział łącznie 12,7 tys. żołnierzy (7,2 tys. z Białorusi oraz około 5,5 tys. z Rosji). Wykorzystanych zostanie 700 jednostek sprzętu. Na terenie Białorusi ma znaleźć się 3 tys. rosyjskich wojskowych. Białoruski resort obrony niedawno przedstawił szczegółowy scenariusz ćwiczeń. Plan zakłada fikcyjny konflikt, który opisano jako „próbę destabilizacji sytuacji na Białorusi i wywołania konfliktu wewnątrz państwa związkowego przez siły fikcyjnych Wejsznorii, Besbarii i Lubenii”. Wejsznoria ma znajdować się na północnym zachodzie realnej Białorusi. Z kolei Besbaria i Lubenia mają graniczyć z Wejsznorią od północnego zachodu i znajdować się częściowo na terytorium Polski i państw bałtyckich. Scenariusz zakłada, że to właśnie stamtąd miałyby atakować wrogie siły. Manewry podzielono na dwa etapy: izolację obszarów zajętych przez napastnika i ochronę strategicznych obiektów, a następnie wyparcie przeciwnika.

Czytaj też:
Ruszają wielkie manewry przy polskiej granicy. NATO zaniepokojone, Rosja odpowiada: To demonizowanie

Źródło: Tass