Portal thelocal.es informuje, że kampanię referendalną, nakłaniającą do głosowania na „tak” otworzono w odległej o 100 km od Barcelony Tarragonie. W wydarzeniu wziął udział szef autonomicznego rządu Katalonii Carles Puigdemont oraz przedstawiciele najważniejszych katalońskich partii i stowarzyszeń. Oficjalne rozpoczęcie kampanii referendalnej długo stało pod znakiem zapytania po tym, jak sędziowie uznali, że w przestrzeni publicznej nie można promować głosowania, które uznano za nielegalne. Wcześniej zamknięto oficjalny portal internetowy, na którym zamieszczano informacje dotyczące katalońskiego referendum. Strona po krótkim czasie wróciła na innym serwerze.
Ostatnio na ulice Barcelony wyszło nawet milion Katalończyków, którzy domagali się niepodległości. Zgromadzenie odbyło się w dniu święta narodowego La Diada. Ulice Barcelony patrolowali uzbrojeni funkcjonariusze policji. Szczególne środki bezpieczeństwa zastosowano z uwagi na zamachy terrorystyczne, jakie miały miejsce w Hiszpanii pod koniec ubiegłego miesiąca. Ich ofiary zamachów zostały uczczone minutą ciszy, po czym wybrzmiał kataloński hymn narodowy.
Katalończycy podzieleni
Hiszpański parlament uchwalił ustawę o referendum w sprawie niepodległości i przejściowym ustroju „Republiki Katalońskiej”. Głosowanie odbędzie się 1 października. Jeżeli przeważy co najmniej jeden pozytywny głos, wówczas rząd będzie zobowiązany do ogłoszenia niepodległości już w ciągu 48 godzin. Badania sondażowe wskazują na to, że Katalończycy są w tej sprawie podzieleni. Badanie pod koniec lipca wykazało, że 49,4 proc. Katalończyków było opowiedziało się przeciwko niezależności, a 41,1 proc. ją poparło.
Czytaj też:
Milion osób na ulicach Barcelony. Domagali się niepodległości Katalonii