W godzinach porannych siły specjalne wtargnęły do siedzib lokalnych ministerstw gospodarki, spraw zewnętrznych, pracy i spraw socjalnych. Funkcjonariusze weszli również do centrum telekomunikacji i technologii informacyjnych parlamentu. Jak podaje El País, powołując się na źródła policyjne, dokonano 22 kontroli i przeprowadzono 14 zatrzymań. W magazynie ulokowanym w pobliskiej gminie Bigues i Riells znaleziono około 9 milionów egzemplarzy kart do głosowania. Wśród zatrzymanych są urzędnicy Generalitatu wysokiego szczebla, powiązani ze wspomnianymi ministerstwami.
Prezydent Katalonii Carles Puigdemont we wtorkowym oświadczeniu skomentował sytuację następująco: „Madryt przekroczył granicę, która oddziela go od autorytarnych rządów „Jest to sytuacja niedopuszczalna. Rząd narusza prawa człowieka. Wprowadzając bezprawne zawieszenie autonomii regionu, łamie się podstawy demokracji” – dodał również.
Prezes katalońskiego Zgromadzenia Narodowego Jordi Sánchez wezwał do oporu bez przemocy przeciw akcji Gwardii Narodowej. „Nadszedł czas. Opieramy się pokojowo. Wyjdziemy, by bronić naszych instytucji bez użycia przemocy” – napisał na swoim koncie na Twitterze.
Na akcję Madrytu odpowiedzieli obywatele regionu gromadząc się spontanicznie w Barcelonie na pokojowych manifestacjach pod budynkami ministerstw, do których wtargnęli funkcjonariusze Gwardii. Według danych przedstawionych przez thelocal.es, podczas wrześniowego referendum 2015 roku zwolennicy niepodległości cieszyli się poparciem wielkości 47,6 proc. Badanie opinii przeprowadzone w lipcu tego roku pokazało, że za odłączeniem się regionu głosowałoby 41,1 proc. ankietowanych, jednakże ponad 70 proc. obywateli domaga się zorganizowania referendum w tej sprawie.