29-letnią Wietnamkę Doan Thi Huong oraz 25-letnią Indonezyjkę Siti Aisyah oskarżono o wtarcie toksycznej substancji w twarz Kim Dzong Nama, czyli przyrodniego brata dyktatora Kim Dzong Una. Miały to zrobić na zatłoczonym lotnisku.
Kobiety twierdzą, iż zostały oszukane przez północnokoreańskich agentów, którzy powiedzieli im, że biorą udział w telewizyjnym gagu. Morderstwo wydarzyło się w zasięgu kamer monitoringu. Pjongjang zaprzecza jakiemukolwiek zaangażowaniu w zamordowanie mężczyzny. Według malezyjskich władz, tego samego dnia czterech Koreańczyków, uważanych za szpiegów, uciekło z kraju. Incydent przyczynił się do pogorszenia stosunków między Koreą Północną a Malezją, które odwołały nawzajem swoich ambasadorów.
Przygotowania do procesu trwały 8 miesięcy, a Wietnamka i Indonezyjka są jedynymi oskarżonymi osobami w tej sprawie. Kobietom grozi kara śmierci, jeśli zostaną uznane za winne. Ich adwokaci twierdzą, że za zabójstwo odpowiedzialni są koreańscy agencji, którzy opuścili Malezję.
Wyrzucony z rodziny
Kim Dzong Nam był synem Kim Dzong Ila, zmarłego w 2011 roku dyktatora Korei Północnej oraz Sŏng Hye Rim. Przez lata wskazywany był jako następca swojego ojca, jednak stracił względy dynastii Kimów, gdy w 2001 roku został aresztowany na tokijskim lotnisku Narita. Posługiwał się wówczas podrobionym paszportem Republiki Dominikany. Funkcjonariuszom policji wyjaśniał, że chciał w ten sposób wspólnie z rodziną odwiedzić Disneyland.
Za to zachowanie został „wyrzucony” z rodziny przez ojca. Od tamtej pory żył na wygnaniu w Makau. Od 2011 roku zaczął się ukrywać z powodu obaw o swoje życie. Jego powodem była możliwość uznania go za groźbę dla przywództwa Kim Dzong Una. Pierwsza próba zamordowania Kim Dzong Nama miała mieć miejsce w 2011 roku.