O szokującej historii, która miała miejsce w Cardiff, stolicy Walii pisze m.in. BBC. Instruktor fitness Matthew Scully-Hicks i jego mąż Craig zaczęli starać się o adopcję dziecka we wrześniu 2015 r. Proces adopcyjny został sfinalizowany około ośmiu miesięcy później. Potem wydarzenia potoczyły się w makabryczny sposób. Mała Elsie, która trafiła pod opiekę pary gejów zmarła 29 maja 2016 r., w wyniku poważnych urazów głowy. Sekcja zwłok wykazała, że niemowlę miało m.in. połamane żebra, złamaną kość udową i kości czaszki.
Z ustaleń śledczych wynika, że Scully-Hicks znęcał się nad dziewczynką w czasie, kiedy jego partner Craig był w pracy. 31-latek sam wezwał karetkę do swojego domu 25 maja 2016., ponieważ stwierdził, że jego dziecko jest nieprzytomne. Co ciekawe, Scully-Hicks wcześniej sam wybrał się z Elsie do lekarza. Dziecko już wtedy miało widoczne siniaki, ale mężczyzna tłumaczył wtedy, że mała… upadła na schodach.
„Daily Mail ujawnia, że po śmierci dziewczynki śledczy sprawdzili urządzenia elektroniczne, z których korzystał Scully-Hicks. Okazało się, że mężczyzna wysyłał do swoich znajomych wiadomości o szokującej treści. „Przechodzę przez piekło z Elsie! – narzekał. Z kolei do swojego partnera pisał, że Elsie to „szatan przebrany za niemowlę”.
Proces w tej sprawie toczy się przed sądem od dwóch tygodni. Scully-Hicks odpiera stawiane mu zarzuty i przekonuje, że nie przyczynił się do śmierci 18-miesięcznej dziewczynki.