– To był największy żarłacz tygrysi jakiego widziałem. Myślałem, że już po mnie – powiedział Craig. Widząc pod wodą, że krąży wokół niego rekin, zdecydował się co sił płynąć do brzegu, odległego o około 6 kilometrów. – Rekin znikał w ciemności i pojawiał się znowu, zaraz za moimi płetwami. Za każdym razem gdy się odwróciłem widziałem jego głowę. Panikowałem. Zwierzę trzymało moje tempo pływania, śledziło mnie – wyznaje nurek. Craig dodał także, że rekin musiał wyczuć jego przyspieszone bicie serca i to go przyciągnęło do ofiary.
Nurek płynął do brzegu z harpunem w pogotowiu. Na jego szczęście drapieżnik ostatecznie zaprzestał pościgu a mężczyznę zauważyli ratownicy na pobliskiej plaży. – Przepłynął tyle mil w wodach gdzie żyją rekiny. Nie mogę uwierzyć, że ktokolwiek mógłby to zrobić – komentuje ratownik Greg Ridley.
Tzw. „Zatoka Rekinów” na zachodnich wybrzeżach Australii stanowi niebezpieczną okolicę, w tym roku odnotowano tam 14 przypadków ataków drapieżników. Podczas jednego z nich 17-letnia dziewczyna została zabita przez rekina na oczach rodziców.