7 listopada portal grapevine.is poinformował, że na Islandii zginęło polskie małżeństwo z córką. Do tragedii doszło w Árskógarsandur na północy kraju. Polacy, którzy mieszkali na wyspie Hrísey, przygotowywali się do przeprawy promem. W pewnym momencie ich samochód zjechał do morza. Wszyscy zginęli na miejscu. Islandzkie media nie podawały dokładnej tożsamości ofiar. Wiadomo jedynie, że kobieta i mężczyzna mieli po około 30 lat, towarzyszyła im 5-letnia córka. Drugie dziecko Polaków - dwuletnia dziewczynka, znajdowała się w domu, gdy doszło do tragedii. W sprawie tragicznego wypadku prowadzone jest dochodzenie.
Nowe fakty ws. wypadku polskiej rodziny
Nowe informacje po tragicznym wypadku opublikowała Wirtualna Polska, która uzyskała komentarz rodziny tragicznie zmarłej kilka dni temu pary Polaków. – Dla nas jest to szok. Trudno się z tym wszystkim pogodzić. Przeżywamy wielki ból. Słowa tego nie opiszą – przyznają krewni ofiar. – Jeździli tamtędy od lat. Wszystko do tej pory było okej, a nagle zostało im 20 minut drogi do domu i nie dojechali – dodają. WP podaje, że rodzina ofiar ma wątpliwości co do prawidłowości przeprowadzenia akcji ratunkowej.
Portal informuje również, że osierocona córka tragicznie zmarłej pary za miesiąc skończy dwa lata. Laura jeszcze nie wie, co stało się z jej rodzicami. – Ciągle chce być na rękach, mówi: „Mama, tata”... Nie rozumie, co się dzieje, ale widzi, że ich nie ma. Chcemy ją jak najszybciej stamtąd wywieźć. Na Islandii nikt z rodziny nie zostanie – przekonują krewni Polaków, którzy zginęli w wypadku.
Z informacji WP wynika, że para Polaków mieszkała na Islandii od 10 lat. Mężczyzna miał 35 lat i pochodził z Łomży. Kobieta, która niebawem miała skończyć 30 lat była z Gdańska.