Bracia B. od wielu lat prowadzą biznes oparty na sutenerstwie oraz prostytucji kobiet. Według ustaleń portalu Onet.pl mężczyźni są synami byłego policjanta, co mogło wpłynąć na fakt, iż śledztwo w ich sprawie toczy się od tak dawna. Dziennikarze twierdzą, że bracia utworzyli coś na kształt sekty. Kobiety, które zatrudniali w agencjach towarzyskich, były bite, zastraszane, poniżane i odseparowywane od rodzin. Mężczyźni całkowicie je od siebie uzależniali, kobiety były również wielokrotnie gwałcone.
Według prokuratorów oznaczonych tatuażami z hasłami „Niewolnica Mirka” czy „Własność Arka” miało zostać osiem kobiet – najbardziej wiernych i oddanych szefom gangu. W 2015 roku mężczyźni wyszli z więzienia za poręczeniem majątkowym. Tomasz Adamski, rzecznik gdańskiego sądu okręgowego, tłumaczył w rozmowie z Onetem, że „sąd uznał, że najważniejsze osoby w sprawie zostały przesłuchane, areszt trwa już prawie dwa lata, a oskarżeni na wolności nie mogą zakłócić procesu”. Bracia postanowili wyjechać do Danii i tam otworzyć kolejny biznes.
Kilka miesięcy później w jednym z domów publicznych w Aalborg spłonęła 31-letnia Polka. Kobieta dusiła się tlenkiem węgla. Z ustaleń policji wynika, że lokal został oblany benzyną i podpalony przez grupę mężczyzn z Trójmiasta. W spalonym lokalu znaleziono dodatkowo zwłoki mężczyzny. Śledczy założyli, że to jeden z napastników, który przypadkowo oblał się benzyną. Jego tożsamość nie została jednak ustalona.
Na początku kwietnia ujęli na Pomorzu sześciu podejrzanych i postawili im zarzuty zabójstwa oraz usiłowania zabójstwa, za co grozi im dożywocie. Z nieoficjalnych informacji dziennikarzy Onetu wynika, że zabójcy kobiety mają powiązania z braćmi B. Wcześniej informatory portalu mówili, że „bracia grozili wykończeniem konkurencji na swój sposób”.
Na jesieni 2017 roku ponownie ruszył proces braci. Mimo tego mężczyźni nadal przebywają na wolności. Sąd zasądził wobec nich jedynie zakaz opuszczania kraju.