Agnieszka Holland, która reżyserowała trzy odcinki serialu House of Cards, zabrała głos w sprawie afery związanej z głównym aktorem produkcji. Zaprzeczyła ona pogłoskom, według których wszyscy w ekipie filmowej mieli wiedzieć o molestowaniach, jakich dopuszczał się Spacey na planie. – Ja o tym nie wiedziałam. Twórca serialu Beau Willimon także. Rozmawiałam jeszcze z kilkoma kolegami z ekipy, m.in. z operatorem – też o tym nie wiedzieli – powiedziała Holland. Zasugerowała ona, że wiedza o molestowaniu pozostawała w kręgu młodych, mniej eksponowanych aktorów i nie przenosiła się na wyższe szczeble.
Reżyserka objaśniając różnice w postrzeganiu molestowania między Polską a USA stwierdziła, że w Ameryce do problemu podchodzi się znacznie bardziej poważnie. – W Ameryce tak nielubiana powszechnie poprawność polityczna od dawna piętnuje molestowanie – powiedziała Holland. Zaznaczyła, że doprowadza to nie raz do absurdów, takich jak zwolnienie z pracy za zwykły komplement dotyczący wyglądu. – W Polsce próg tego, co niedopuszczalne w relacjach damsko-męskich, jest bardzo niski. Sprośne dowcipy, gwizdanie, klepanie po tyłku, komplementowanie za cycki – to norma nawet w kręgach inteligenckich – uważa Agnieszka Holland.
Wypowiedziała się ona również o internetowej akcji #MeToo. Uważa, że zwraca ona uwagę na poważny problem molestowania i sprawia, że kobiety zaczynają zadawać sobie pytanie o granicę tego, na co można sobie wobec nich pozwolić. – Choć oczywiście ta akcja, jak inne tego typu inicjatywy, niesie za sobą różne niebezpieczeństwa. Na przykład przesadę – powiedziała Holland.