Zgodnie z afgańskim prawem, w kraju obowiązuje niemal całkowity zakaz produkcji i sprzedaży napojów alkoholowych. Wyjątek zrobiono dla placówek dyplomatycznych, które mogą sprowadzać alkohol jedynie na własny użytek. W przepisach podkreślono, że alkohol może być spożywany jedynie na terenie ambasad czy konsulatów. Brytyjski dziennik „The Guardian” ujawnił, że kilku pracowników przedstawicielstwa Unii Europejskiej w Afganistanie mogło nielegalnie wywozić alkohol z placówki i sprzedawać go na czarnym rynku. Dziennikarze powołują się na ustalenia śledczych z Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Pracownicy ambasady mieli stworzyć cały system szmuglowania alkoholu.
O tym, że pracownicy mogli nielegalnie sprzedawać alkohol, mówiono już w sierpniu. Jedna z urzędniczek poinformowała, że zauważyła pracowników przedstawicielstwa, którzy wynosili ze znajdującej się naprzeciwko restauracji starą lodówkę. Zaciekawiona kobieta poprosiła ich o pokazanie zawartości lodówki. Okazało się, że w środku znajdowało się wiele butelek whisky i wina.
Kiedy o sprawie dowiedział się ambasador UE Franz-Michael Mellbin, polecił urzędnikom obserwowanie sytuacji. Powiadomił o sprawie również śledczych z OLAF. Urzędnicy dotarli do korespondencji prowadzonej przez pracowników ambasady za pomocą Facebooka i WhatsApp. Z rozmów wynika, że alkohol był ukrywany nie tylko w sprzęcie AGD, ale również w butlach gazowych czy workach ze śmieciami.
Na chwilę obecną nie ujawniono, czy alkohol szmuglowali unijni dyplomaci, czy afgańscy pracownicy przedstawicielstwa. Śledczy z OLAF badają, czy wywożono jedynie alkohol,który pozostał po bankietach, czy też był on specjalnie sprowadzany tylko po to, by móc go z zyskiem sprzedać na czarnym rynku. Jak podaje „The Guardian”, butelka wódki, której sprowadzenie kosztuje ambasadę ok. 10 dolarów, na czarnym rynku sprzedawana jest nawet sześć razy drożej.