Sprawę prowadzą agenci FBI z Little Rock w stanie Arkansas, gdzie założono fundację należącą do Hillary Clinton. W zeszłym miesiącu doszło do przesłuchania jednego ze świadków, kolejne czynności mają zostać podjęte w najbliższych tygodniach. Celem śledztwa jest wykazanie, czy Clintonowie wyświadczali polityczne przysługi w zamian za wpłaty lub obietnice przelania środków na konto swojej fundacji. Sprawdzone zostanie również, czy instytucja przestrzegała prawa podatkowego. Monitorowane będą także konta bankowe fundacji.
Osoba, która została przesłuchana przez FBI stwierdziła, że śledztwo jest przeprowadzane „wnikliwie i bardzo profesjonalnie”. Pytania agentów miały dotyczyć wpłat na konto fundacji w okresie pełnienia przez Hillary Clinton funkcji sekretarza stanu w rządzie Baracka Obamy. Nick Merill, rzecznik byłej kandydatki na prezydenta USA, oraz Craig Minassian, rzecznik fundacji, zapewnili, że Clintonowie nigdy nie oferowali żadnych politycznych korzyści w zamian za pieniądze. Ich zdaniem, skupianie uwagi na fundacji jest próbą znalezienia tematu zastępczego wobec kontrowersji otaczających elekcję Donalda Trumpa.
Media w Stanach Zjednoczonych od dawna informowały o wpłatach na konta fundacji ze strony podmiotów, wobec których administracja USA podjęła korzystne decyzje biznesowe, za rządów Baracka Obamy. Peter Schweizer napisał książkę „Kasa Clintonów”, w której opisał domniemane przekręty finansowe w fundacji. Dzieło dostarczyło wielu argumentów, m.in. Trumpowi, w krytyce politycznej przeciwniczki. Jak dotąd nie udało się odnaleźć bezpośrednich dowodów na korupcję w organizacji.