Protestujący obywatele Tunezji sprzeciwiają się cięciom w budżecie, wymuszonym przez złą sytuację gospodarczą kraju. Domagają się powstrzymania rosnącej szybko inflacji i stworzenia nowych miejsc pracy. Poważne demonstracje rozpoczęły się po 1 stycznia, kiedy władze kraju zdecydowały o podniesieniu cen m.in. oleju napędowego. Politycy walczący z gospodarczym załamaniem postanowili także podwyższyć opłaty za połączenia telefoniczne, internet, zakwaterowanie w hotelach i akcyzę na samochody. Tego typu kroków naprawczych domagali się zagraniczni wierzyciele Tunezji.
Z dnia na dzień zamieszki w Tunezji przybierają na sile. We wtorek 9 stycznia w stolicy kraju - Tunisie, policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić demonstrantów. Zagraniczne media donoszą też o strzelaniu do ludzi gumowymi kulami. Starcia z siłami porządkowymi zaostrzyły się po tym, jak protestujący zrobili na drogach barykady z płonących opon i zaczęli rzucać w funkcjonariuszy kamieniami. W położonym 40 kilometrów od Tunisu mieście Tebourba w starciach z policją zginął jeden z protestujących. Do zdecydowanej akcji funkcjonariuszy doszło w momencie, kiedy protestujący próbowali podpalić budynek rządowy. Nie wiadomo jednak, jak dokładnie zginął około 45-letni mężczyzna.
W związku z wydarzeniami w Tunezji, polskie MSZ odradza turystom podróże do tego kraju. Ministerstwo zwraca uwagę na unikanie zwłaszcza „centrów dużych miast oraz miejsc skupiających demonstrantów w całej Tunezji, w tym szczególnie Tunisu”. Polakom w Tunezji zaleca się ponadto „zachowanie ostrożności, unikanie zgromadzeń publicznych i stosowanie się do zaleceń władz miejscowych”.
twittertwitter