Według informacji krążących w mediach społecznościowych, 33-letni Mikus Alps był wolontariuszem, który pomagał Ukraińcom w walce z Rosjanami. Przez dwa lata miał być członkiem 8. batalionu UAO i na Zachodzie zajmował się pozyskiwaniem broni oraz aut, które następnie przekazywał na Ukrainę, na użytek wojska. Podejrzewa się, że został torturowany i spalony w swoim samochodzie.
„Mamy straty... w centrum Europy dokonano zabójstwa bojownika 8. batalionu UAO, towarzysza, który przez ostatnie dwa lata wchodził w skład naszej jednostki. Katowano go, bito, przywiązano do siedzenia samochodu i podpalono” – czytamy w komunikacie jednostki wojskowej na Facebooku. „Sycylijska mafia to przedszkole w porównaniu z metodami, których używa Kreml, aby spełnić swoje imperialistyczne zapędy. Dla nich nie ma znaczenia gdzie zabijają, czy jest to Ukraina, czy centrum Europy” – napisał 8. batalion UAO. „Mikus miał nam dostarczyć samochód, kamizelki kuloodporne oraz odzież termiczną, nie mam wątpliwości, że zabili go Rosjanie” – stwierdził w wiadomości jeden z członków formacji.
Według ustaleń brytyjskiej policji, 33-latek był widziany po raz ostatni 8 stycznia. Tego samego dnia wezwano służby do pożaru samochodu zarejestrowanego na nazwisko Alpsa. W spalonej maszynie odnaleziono broń i ludzkie szczątki. Funkcjonariusze mają dopiero ustalić, czy należą one do właściciela auta. Policja ogłosiła również, że przekazano jej list, który rzekomo napisał Łotysz. – Na tym etapie nie możemy stwierdzić, czy rzeczywiście pismo wyszło spod ręki Alpsa – powiedział Patrick Rice, szef policji w Guernsey. Nie ujawniono co znajduje się w liście.
– Doskonale wiemy, że Alps miał powiązania z antyrosyjskimi ruchami, wspierającymi Ukraińców – stwierdził funkcjonariusz. – Musimy oficjalnie potwierdzić co stało się z zaginionym, ale nie mamy mocnego dowodu na powiązanie incydentu z jego aktywnością – dodał. Szef policji zaapelował, aby „nie wyciągać pochopnych wniosków i nie snuć teorii spiskowych”. – To bardzo skomplikowana sprawa i mamy dużo pracy do wykonania, w celu ustalenia wszystkich okoliczności. Będziemy opierać się na dowodach, a nie tym co piszą w sieciach społecznościowych – podsumował Patrick Rice.