W piątek 26 stycznia „New York Times” donosił o badaniach na małpach i prawdopodobnie także na ludziach, prowadzonych przez amerykańskie centrum badawcze Lovelace Respiratory Research Institute (LRRI) w Albuquerque w stanie Nowy Meksyk. Testy miała zlecać Europejska Grupa Badawcza ds. Zdrowia i Środowiska w Sektorze Transportu (EUGT), za którą stały niemieckie koncerny motoryzacyjne: Volkswagen, BMW, Daimler i Bosch.
Gaszenie pożaru
Firmy te już kolejnego dnia – w sobotę 27 stycznia – poinformowały, że nie zdawały sobie sprawy ze szczegółów prowadzonych w Albuquerque badań, a Bosh dodatkowo o wystąpieniu z EUGT na rok przed rozpoczęciem opisywanych przez „NYT” badań. W niedzielę 28 stycznia niemiecki „Suttgarter Zeitung” podawał kolejne informacje odnośnie testowania dwutlenku azotu produkowanego przez silniki Diesla na ludziach.
29 stycznia w poniedziałek szef koncernu Volkswagen Matthias Müller zdecydowanie odciął się od przeprowadzanych na zwierzętach i ludziach testów, nazywając je „niesłusznymi, nieetycznymi i oburzającymi”. Podobne komunikaty wysyłali szefowie BMW i Daimlera. We wtorek 30 stycznia Volkswagen w wydanym oświadczeniu poinformował o rezygnacji głównego lobbysty koncernu Thomasa Stega. Niemiec wcześniej pracował też jako rzecznik niemieckiego rządu. Przyjął pełną odpowiedzialność za „zaszłe wydarzenia”.
Ostra reakcja Bieńkowskiej
Tłumaczenia przedstawicieli przemysłu samochodowego nie zadowalają jednak Elżbiety Bieńkowskiej. Zajmująca się sprawami rynku wewnętrznego przedstawicielka Komisji Europejskiej do afery odniosła się na Twitterze. „Testowanie emisji spalin na ludziach i małpach jest nieetyczne i nie do zaakceptowania w jakiejkolwiek europejskiej firmie w XXI wieku” – podkreślała. Jej zdaniem próba zrzucenia winy na niewielką grupę może być jedynie odwracaniem uwagi od ewentualnego problemu tkwiącego w kulturze korporacyjnej. „Czas na inwestycje w technologie nie emitujące spalin” – napisała.