Kilka dni temu do szpitala w Roszalu przywieziono 37-letnią Irinę, kobieta odniosła poważne rany. Na jej ciele wykryto obrażenia spowodowane najprawdopodobniej łańcuchami, miała również siniaki na głowie. Lekarze walczyli o życie kobiety, ale nie udało się jej uratować, 37-latka zmarła w szpitalu. W jej krwi wykryto ślady narkotyków.
Na początku stycznia kobieta odeszła od męża i zamieszkała z matką. Krążą różne wersje na temat przyczyn śmierci Iriny. Według jednej z nich, nad ofiarą miała znęcać się właśnie matka, która rzekomo przywiązywała ją łańcuchem do kaloryfera i biła. Policja podczas przeszukania w domu kobiety odnalazła ślady krwi, różne narzędzia tortur oraz pałki. Jak ustaliło RIA Novosti, powołując się na źródło w organach śledczych, matka miała rzeczywiście przykuwać Irinę do kaloryfera gdy wychodziła z domu. 37-latka była rzekomo uzależniona od narkotyków i w ten sposób matka próbowała „powstrzymywać” ją od powrotu do nałogu. Policja potwierdziła, że zmarła miała problemy z zakazanymi używkami. Przyczyna śmierci pozostaje wciąż niejasna i w sprawie toczy się śledztwo. Według wstępnych danych, pobicie ani przedawkowanie nie były bezpośrednią przyczyną zgonu.
Wersji policji stanowczo zaprzeczają jednak znajomi Iriny. Według nich, 37-latka nie była uzależniona i negatywnie odnosiła się do narkotyków. – Nie była narkomanką, to normalny człowiek. Oczywiście, w życiu osobistym jej się nie układało, ale jak wyobrażacie sobie narkomana, który codziennie chodzi do pracy i jeszcze świetnie wygląda? – stwierdził jeden ze znajomych. – Irina pracowała w sekretariacie jednej z firm, nie dzieliła się nigdy problemami, zawsze dobrze wypełniała obowiązki, kochała dzieci oraz zwierzęta. O matce nigdy nic nie mówiła i unikała tematu – zeznała jedna z przyjaciółek zmarłej. Według informacji innych znajomych, kobieta miała dobre relacje z matką i nie wierzą, że mogła ona znęcać się nad Iriną.