Revol przerwała milczenie. Opowiedziała, czemu zostawiła Mackiewicza

Revol przerwała milczenie. Opowiedziała, czemu zostawiła Mackiewicza

Elisabeth Revol
Elisabeth Revol Źródło: Facebook / Elisabeth Revol
We francuskich mediach ukazała się pierwsza oficjalna rozmowa z Elisabeth Revol, która w nocy z soboty na niedzielę została uratowana przez polskich himalaistów na szczycie Nanga Parbat. Po powrocie do ojczyzny kobieta przedstawiła swoją wersję wydarzeń i opowiedziała o chwilach poprzedzających zostawienie Tomasza Mackiewicza. – Pod koniec popołudnia przylecą helikoptery, zabiorą cię – ja muszę schodzić – miała obiecać na odchodne słabnącemu Polakowi.

Rozmowę z Elisabeth Revol przeprowadziła agencja AFP. Francuzka przyznała, że jeszcze przed zdobyciem szczytu, na wysokości ponad 7 tys. metrów zarówno ona, jak i Mackiewicz, czuli się dobrze. Problemy miały się zacząć po godzinie 18, gdy według jej relacji zdobyli szczyt. – Tomek powiedział mi: „nic nie widzę”. Gdy nadszedł zmrok, on zaczął cierpieć na ślepotę śnieżną. Nie spędziliśmy na szczycie ani sekundy dłużej, to była ucieczka w dół – relacjonowała kobieta. Jak tłumaczyła, przez cały ten czas Mackiewicz był uczepiony jej ramienia, ponieważ z ledwością oddychał. – Zdjął maskę ochronną, którą miał na ustach, a jego twarz dosłownie zaczęła zamarzać, jego nos zrobił się biały, podobnie jak ręce i stopy – twierdziła Revol („z rozpaczą w głosie” – jak podkreśliła agencja AFP).

Kolejną decyzją Polaka i Francuzki – według jej relacji – było znalezienie zagłębienia, które dawałoby ochronę przed wiatrem. Nie byli bowiem w stanie zejść razem do obozu. Według Revol o poranku Mackiewicz miał być już w krytycznym stanie. – Krew ciekła mu nieustannie z ust – twierdziła himalaistka. Jak podkreśla AFP, miało to świadczyć o tym, że Polak może znajdować się w ostatnim stadium choroby wysokościowej, w którym niezbędna jest natychmiastowa pomoc lekarza.

W tym momencie Revol miała zacząć organizować pomoc. – Powiedziano mi: jeśli zejdziesz do 6 tys. metrów, stamtąd cię zabierzemy, a Tomka odbierzemy (helikopterem – przyp. AFP) z wysokości 7200 m n.p.m. – relacjonowała Revol, która w wywiadzie nie sprecyzowała, z kim rozmawiała i kto miał wydać jej takie dyspozycje. Broniła się, twierdząc, że pozostawienie Mackiewicza nie było jej decyzją. Revol przekonuje, że wymiana instrukcji z osobami organizującymi pomoc była utrudniona, ponieważ część wiadomości nie dochodziła.

Galeria:
Elisabeth Revol. Francuska himalaistka, towarzyszka Tomasza Mackiewicza

Z jej słów wynika, że przed wyruszeniem w dół, miała „opatulić” towarzysza i wysłać z użyciem GPS dokładną lokalizację Mackiewicza. – Posłuchaj, helikoptery dotrą tu późnym popołudniem, a ja zostałam zobligowana, by zejść na dół. Oni przybędą, by Cię ratować – miała powiedzieć na odchodne Polakowi.

Czytaj też:
Co Elisabeth Revol powiedziała Polakom o stanie Mackiewicza? Bielecki przytacza słowa Francuzki

Revol zaznaczyła, że nie wzięła ze sobą sprzętu, ponieważ spodziewała się, że – zgodnie z zapowiedzią – helikoptery zaraz dotrą. Przyszło jej jednak spędzić na górze noc. Schroniła się, podobnie jak poprzedniej nocy, w szczelinie. Z jej relacji wynika, że cała się trzęsła z zimna i doświadczała halucynacji. Kobieta postanowiła, że zostanie na wysokości 6800 metrów, ponieważ nie chciała tracić sił. – Słyszałam z daleka odgłos śmigłowca, ale był zbyt daleko, a poza tym zaczął wiać silny wiatr – relacjonowała. Po tym, jak dowiedziała się, ze helikopter nie przybędzie tego dnia i czeka ją kolejna noc pod gołym niebem, w sobotę postanowiła schodzić niżej. – To zaczęło być kwestią przetrwania – tłumaczyła. Około 3:30 Francuzka spotkała polską ekipę ratowniczą. Gdy zobaczyła światło, zaczęła krzyczeć. – Powiedziałam sobie: jest dobrze – opowiadała kobieta.

Galeria:
Akcja ratownicza na Nanga Parbat

Elisabeth Revol, która leczy obecnie odmrożenia w klinice w Sallanches w Alpach francuskich, zapowiada, że wróci do wspinaczki. – Jest mi to potrzebne do życia – stwierdziła. Himalaistka ma też zamiar spotkać się z dziećmi Mackiewicza. W wywiadzie i relacjach francuskich mediów bardzo mało miejsca poświęcone jest Polakom, którzy z narażeniem życia ratowali kobietę – Adamowi Bieleckiemu i Denisowi Urubce. Uwagę zwrócił na to m.in. publicysta Eryk Mistewicz.

twitter

Źródło: AFP