Daesh budowało swoje zaplecze finansowe z pieniędzy, które zdobywało podczas grabieży zajętych przez siebie terytoriów. Na okupowaną ludność nakładali daniny, ponadto handlowali ropą ze złóż, które przejęli. Przypuszcza się, że z irackich banków ISIS wykradło równowartość 500 milionów dolarów. Całość majątku organizacji terrorystycznej wynosiła 6 miliardów dolarów, co czyniło ją najbogatszą bojówką w historii.
Obecnie samozwańczy kalifat tak zwanego Państwa Islamskiego został rozbity, ale ze strefy wojny udało się uciec dużym grupom bojowników, które przebywają w ukryciu. Szacuje się, że Bliski Wschód opuściło około 10 tysięcy dżihadystów i wciąż dysponują środkami finansowymi na prowadzenie terroryzmu.
Czytaj też:
Tysiące bojowników IS ewakuowało się z Ar-Rakki. „Jest obawa, że mogą organizować zamachy”
System pozbawiony kontroli
Ekstremiści przesyłają pieniądze za granicę przy pomocy m.in punktów skupu walut. Posługują się systemem transferu pieniędzy „hawala”, który jest rozpowszechniony w krajach arabskich, Azji oraz Afryce. Mechanizm opiera się na słownych, nieformalnych umowach pomiędzy przekazującym pieniądze a pośrednikiem w przepływie gotówki i jest praktycznie niekontrolowany przez władze. W ten sposób mnóstwo pieniędzy popłynęło do Turcji, gdzie znalazło się w komórkach terrorystów. Podczas jednej z akcji tureckiej policji w 2017 roku, na terenie kilku wynajętych mieszkań odnaleziono ponad 500 tysięcy dolarów pochodzących z funduszy dżihadystów. Przypuszcza się, że skala problemu jest znacznie większa.
400 milionów dolarów
Pokaźne sumy zostały ulokowane w legalnych interesach znajdujących się na terenie Iraku. Terroryści używali pośredników do inwestowania tam w gospodarstwa rolne, komisy samochodowe, hotele a nawet prywatne szpitale. – Osoby, które pomagają dżihadystom działają przede wszystkim z chęci zysku, nie z powodów ideologicznych. To lokalni przywódcy wspólnot oraz biznesmeni, którzy wcześniej współpracowali z terrorystami i pomagają im transportować nie tylko pieniądze ale i ropę oraz broń – tłumaczył Renad Mansour z brytyjskiego think tanku Chatham House. Zdaniem ekspertów, bojownicy tak zwanego Państwa Islamskiego przeszmuglowali z Iraku oraz Syrii 400 milionów dolarów podczas odwrotu. Sytuację ułatwia słabość administracyjna Iraku oraz wszechobecna korupcja, która umożliwia działalność czarnego rynku.