Zatrzymani przez policję to 51-letnia Mona Kirk oraz 73-letni Daniel Panico. Mają oni trójkę dzieci w wieku 14, 13 i 11 lat. Policja wkroczyła na teren należący do pary 1 marca około godziny 11:00. Mężczyzna i kobieta mieszkali w przyczepie kempingowej, dookoła której urządzili prawdziwe wysypisko śmieci. Po całej ich posesji walały się odpady budowlane, stare meble, części samochodowe a nawet ludzkie odchody. Niedaleko przyczepy znajdowała się nędznie zbudowana szopa, którą początkowo funkcjonariusze wzięli za składowisko. W środku natrafili na trójkę wygłodzonych dzieci, którymi zajmowała się para.
„Potrzebują pomocy, a nie aresztu”
Do miejsca zamieszkania rodziny nie była doprowadzona ani woda bieżąca ani prąd. Ustalono, że dzieci mieszkały w ruderze przez cztery lata, razem z około 40 kotami należącymi do rodziców. Sklecony barak miał około 20 metrów długości i 10 metrów szerokości.
Sprawę skomentował Mike Reynolds, sąsiad pary. – Ci ludzie stracili kiedyś wszystko, postanowili kupić tą działkę i tu zamieszkali. Chcieli kiedyś spróbować postawić w tym miejscu normalny dom – powiedział. Reynolds bronił sąsiada, twierdząc że nie jest on przestępcą. Jego zdaniem dzieci były „bezpieczne i zdrowe”. – Przecież tu wszędzie żyją ludzie, którzy wychowują dzieci w takim środowisku. Niektórzy mieszkają w starych wagonach i myją się w ściekach. Potrzebują pomocy, a nie aresztu – stwierdził.
Dzieci zostały odebrane parze i zajmuje się nimi Urząd ds. Rodziny i Opieki nad Dziećmi. Rodzice zostali aresztowani przez funkcjonariuszy i obecnie znajdują się w więzieniu Morongo Basin. Wyznaczono za nich kaucję 100 tysięcy dolarów.
Czytaj też:
Para brutalnie pobiła noworodka. Chłopcu amputowano nogi