Czung Uj Jong, czyli szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Korei Południowej, ogłosił w Waszyngtonie informację o gotowości Kim Dzong Una do spotkania z prezydentem USA. Jak dodał, pierwsze takie w historii rozmowy miałyby dotyczyć „trwałej denuklearyzacji”, czyli usunięcia z terenu Korei Północnej całego arsenału nuklearnego. Przedstawiciel reżimu z Pjongjangu podkreślał, że jego przywódcy zależy na „jak najszybszym spotkaniu”. Zadeklarował także w imieniu swojego kraju, że wstrzyma on testy broni atomowej.
Biały Dom poinformował, że prezydent przyjął zaproszenie strony północnokoreańskiej. Do całej sprawy Donald Trump odniósł się na Twitterze. „Kim Dzong Un mówił z reprezentantami Korei Południowej o denuklearyzacji, nie tylko zamrożeniu (programu jądrowego – red.). Przez ten czas nie będzie także żadnego testowania (broni atomowej – red.) ze strony Korei Północnej. Został poczyniony wielki postęp, ale sankcje pozostaną w mocy dopóki nie zostanie osiągnięte porozumienie. Planowane są spotkania!” – informował.
Kpiny z „Rocket Mana”
To wyjątkowa zmiana w relacjach na linii Waszyngton-Pjongjang. Do tej pory w dyskursie pomiędzy przywódcami obu państw dominowały groźby i inwektywy. Jeszcze we wrześniu tego roku Donald Trump kpił z przywódcy Korei Północnej. Zdradził wówczas, że rozmawiał przez telefon z Moon Jae-inem, prezydentem Korei Południowej. „Spytałem go, jak się ma Rocket Man (człowiek rakieta - red.)” – poinformował prezydent Stanów Zjednoczonych, w żartobliwy sposób określając Kim Dzong Una. Słowa Trumpa były nawiązaniem do częstych prób balistycznych przeprowadzanych w ostatnim czasie przez Pjongjang.