– Dochodzenie potwierdza niepodważalny dowód, że Nadija Sawczenko osobiście to planowała, zwerbowała ludzi i wydała instrukcje o tym, jak dokonać ataku terrorystycznego tutaj, w tym parlamencie – powiedział Jurij Łucenko. Dodał, że atak miał zostać przeprowadzony rzekomo przy użyciu granatów, moździerzy i broni automatycznej.
Agencja Interfax podaje, że Sawczenko lekceważąco odniosła się do tych zarzutów. Zapewniła jedynie, że nie wzywała do rozlewu krwi, ale stwierdziła, że chciałaby zobaczyć przewrót wojskowy przeciwko „politycznemu establishmentowi Ukrainy”. – Jestem oficerem ukraińskich sił zbrojnych i złożyłam przysięgę narodowi ukraińskiemu, w celu ochrony naszej ziemi, ale już na pewno nie władz ukraińskich – podkreśliła. – Wiem, że jest wielu wojskowych, którzy mnie słuchają, którzy absolutnie zgadzają się z poglądem, że przewrót wojskowy na Ukrainie jest raczej oczekiwany – przekonywała.
Uwolniona
Sawczenko została schwytana na froncie we wschodniej Ukrainie przez prorosyjskich separatystów i była przetrzymywana w więzieniu w Rosji. Miała postawione zarzuty o morderstwo, ale jak twierdziła, dowody w tej sprawie zostały sfabrykowane. Kobieta stała się symbolem oporu wobec Rosji dla wielu Ukraińców.
W maju 2016 r. ukraińska pilot wróciła do kraju po tym, jak wymieniono ją na dwóch żołnierzy rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, Jewgienija Jerofiejewa i Aleksandra Aleksandrowa.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko niesiony entuzjazmem związanym z uwolnieniem Sawczenko zapowiedział, że podobnie jak „sprowadził do ojczyzny Nadię, tak samo zrobi z Krymem”. Podczas konferencji prasowej podziękował także europejskim sojusznikom, którzy przyczynili się do uwolnienia kobiety. – Chciałbym podziękować wszystkim pro-ukraińskim siłom politycznym na świecie, niemieckiej kanclerz Angeli Merkel i prezydentowi Francji – powiedział.
Czytaj też:
Sawczenko gotowa zostać prezydentem Ukrainy. "Jeżeli ludzie będą chcieli"