Jak informuje portal fox10phoenix.com, 40-letnia Sharon Dobbins użyła paralizatora na swoim 17-letnim synu. Kobieta miała przystawiać broń do nogi nastolatka, by w ten sposób zmusić go do pójścia na nabożeństwo wielkanocne.
Rozmowa z synem
Kobieta zeznała, że nie użyła paralizatora, a jedynie postraszyła swojego syna jego dźwiękiem. Przyznała, ze w niedzielny poranek była sfrustrowana zachowaniem swoich dwóch nastoletnich synów. Jednemu z nich kazała wyprosić przyjaciół, by w ten sposób cała rodzina mogła pojechać do kościoła. – Powiedział do mnie kilka przekleństw i stwierdził, ze jego przyjaciele nie muszą nigdzie jechać – opowiedziała Dobbins.
Kobieta zrelacjonowała, że po rozmowie z synem wróciła do swojego pokoju, wzięła paralizator i wróciła do sypialni chłopca. – Trzymałam paralizator w dłoni i narobiłam nim trochę hałasu, a ten powiedział, ze wzywa policję – opowiedziała Dobbins. Funkcjonariuszom, którzy przybyli do domu zeznała, ze nie zbliżyła się do swojego syna. Oględziny ciała wykazały jednak coś innego. Policjanci na nodze nastolatka odkryli dwa małe guzy.
Zakaz posiadania paralizatora
Dobbins została zwolniona bez kaucji podczas pierwszej rozprawy sądowej, jednak zabroniono jej posiadania paralizatora. Jeszcze w tym miesiącu odbędzie się kolejna rozprawa w jej sprawie.
Czytaj też:
Przez 12 lat więziła głuchoniemego syna. „Nie mogłam sobie z nim poradzić”