– Zamierzamy strzec naszej granicy z pomocą naszego wojska – zapowiedział Donald Trump w trakcie spotkania z reporterami w Białym Domu, które odbyło się w trakcie wizyty przywódców państw bałtyckich, którzy przebywali tam z okazji stulecia niepodległości ich krajów. – To duży krok w przód. Nie możemy pozwolić, by ludzie napływali do naszego kraju nielegalnie, znikali i nigdy nie pokazywali się w sądzie – dodał prezydent.
W trakcie oficjalnej konferencji prasowej Trump poinformował: „Przygotowujemy się do militarnego zabezpieczenia granicy między Meksykiem i Stanami Zjednoczonymi. Mieliśmy w tej sprawie małe spotkanie z sekretarzem ds. obrony generałem Jamesem Mattisem i wszyscy zgodziliśmy się, że jest to coś, co powinniśmy zrobić”.
Skąd te „karawany”?
Amerykańskie media podkreślają, że deklaracja Trumpa została poprzedzona antyimigrancką ofensywą na Twitterze. „Wielka karawana ludzi z Hondurasu idzie teraz przez Meksyk i zmierza do naszych słabych punktów na granicy. Lepiej, żeby zostali powstrzymani, nim tam dotrą” – pisał prezydent. Donald Trump krytykował też politykę demokratów, która doprowadziła do „otwartych granic, rozwoju narkomanii i przestępczości”. Zaapelował też do Meksyku o powstrzymanie migracji, grożąc opuszczeniem przez USA porozumienia NAFTA.
Tweety Trumpa inspirowane były prawdopodobnie doniesieniami stacji Fox and Friends, która informowała, że około 1100 osób, głównie z Hondurasu, maszerowało wzdłuż dróg i torów kolejowych w meksykańskim stanie Oaxaca. Podobnie „procesje”, często składające się z osób przebranych w biblijne stroje i noszących krzyże, powtarzały się w okolicy Wielkanocy w ciągu poprzednich pięciu lat. W poniedziałek w nocy rząd Meksyku poinformował, że powstrzymał karawanę. „W żadnym wypadku władze Meksyku nie popierają nielegalnej migracji” – podkreślono w oświadczeniu.
Czytaj też:
Zaskakująca deklaracja Trumpa. Prezydent ma nowy pomysł dla „marzycieli”