Galeria:
Mark Van Dongen, który poddał się eutanazji
Historia, którą opisuje „The Guardian” rozpoczęła się w 2015 roku. Wówczas 28-letni Mark van Dongen mieszkał z nową dziewczyną. Z tym faktem nie mogła pogodzić się o 20 lat starsza od niego Berlinah Wallace, z którą kilka tygodni wcześniej zakończył 5-letni związek.
Atak kwasem siarkowym
Pewnej nocy 48-latka przyszła do van Dongena, obudziła go i mówiąc: „jeśli nie mogę cię mieć, to nikt cię nie będzie miał”, wylała na mężczyznę kwas siarkowy. Atak doprowadził do tego, że 28-latek stracił wzrok w lewym oku oraz prawie całkowicie oślepł na drugie oko. Był sparaliżowany od szyi w dół, a w związku z rozległymi obrażeniami konieczna okazała się amputacja lewej nogi. Co więcej, jedyną częścią ciała, którą mógł poruszać mężczyzna, był język.
Van Dongen spędził w szpitalu 15 miesięcy naznaczonych bólem i cierpieniem. W końcu mężczyzna podjął decyzję o tym, że chce poddać się eutanazji. Do zabiegu doszło w styczniu 2017 roku, w klinice w jego ojczystej Belgii.
Proces i tłumaczenia Wallace
Teraz ruszył proces w sprawie Wallace. Prokurator twierdzi, że atak kobiety pośrednio doprowadził do śmierci Van Dongena, a więc powinna być sądzona za morderstwo. Kobieta twierdzi, że jest niewinna, a na swojego partnera chciała wylać szklankę wody, a nie kwasu. Śledczym powiedziała, że to Van Dongen wlał szkodliwą substancję do szklanki i chciał ją nim poczęstować. Dochodzenie wykazało, że przed atakiem na byłego partnera 48-latka wyszukiwała w internecie wiadomości na temat skuteczności kwasu siarkowego.
Czytaj też:
Dziewczyna zamieniła jego życie w piekło. W końcu odważył się mówić