Galeria:
Dylan McWilliams i jego niebezpieczne podróże
Młody Amerykanin w minionym tygodniu miał bliskie spotkanie z rekinem – zwierzę ugryzło go, gdy surfował po wodach Pacyfiku. Do zdarzenia doszło w czwartek rano. – Zobaczyłem rekina przepływającego pode mną. Zacząłem go kopać – wiem, że trafiłem co najmniej raz – i popłynąłem do wybrzeża najszybciej jak mogłem – relacjonował Dylan McWilliams w rozmowie z lokalnymi mediami. Jak podkreślił, martwił się smugą krwi, którą zostawiał za sobą. – Nie wiedziałem, czy straciłem połowę nogi, czy co – relacjonował.
Na szczęście obrażenia nie były groźne dla zdrowia młodego surfera. Skończyło się na założeniu siedmiu szwów. Rekin, który zaatakował 20-latka, to prawdopodobnie około 2-metrowy żarłacz tygrysi. BBC podkreśla, że to nie pierwsze bliskie spotkanie mężczyzny z dzikimi zwierzętami, które skończyło się dla niego obrażeniami.
– To jakieś szaleństwo – komentuje Dylan. – Wydaje się, że nie mam zbyt wiele szczęścia, ale szczęście dopisuje mi w pechowych sytuacjach – przyznał Amerykanin, który w trakcie swojej wyprawy po kraju został zaatakowany także przez niedźwiedzia i grzechotnika. Okazji do spotkań ze zwierzętami nie brakuje, bowiem 20-latek od kilku lat przemierza USA i Kanadę autostopem. Na swoje wyprawy zarabia, podejmując się prac dorywczych.
W lipcu 2017 roku McWilliams przeżył atak niedźwiedzia, do którego doszło na kempingu w Kolorado. – Czarny niedźwiedź złapał mnie za tył głowy, a ja usiłowałem się oswobodzić, uderzając go w oko, dopóki nie puścił – relacjonował w rozmowie z BBC podróżnik.