2,6 mln wyborców było upoważnionych do głosowania na nowego prezydenta, którego po raz pierwszy w historii liczącego 4,8 mln mieszkańców Turkenistanu wybierano spośród kilku kandydatów.
Poprzedni prezydent, zmarły w grudniu ubiegłego roku Saparmurad Nijazow, rządził Turkmenistanem od 1985 roku.
Skoncentrował w swoich rękach całą władzę - był również premierem, przewodniczącym Rady Ludowej, szefem armii, stał na czele jedynej partii politycznej. W roku 1999 w obliczu kończącej się kadencji parlament ogłosił go dożywotnim prezydentem.
Mimo że kandydatów było sześciu, nie ma wśród nich żadnego opozycjonisty. Największe szanse na zwycięstwo ma 49-letni Kurbanguły Berdymuchammedow, pełniący obecnie obowiązki szefa państwa i zapowiadający radykalne reformy i system wielopartyjny.
Mimo tych obietnic, obserwatorzy nie spodziewają się, by wybory przyniosły od razu radykalne zmiany. Na demokratyzację kraju może wpłynąć natomiast, ich zdaniem, większe otwarcie gospodarki.
Posiadający bogate złoża gazu ziemnego Turkmenistan jest w ostatnich latach polem rywalizacji między Rosją a Zachodem, który chce uzyskać pełny dostęp do tego bogactwa.
Pierwsze wstępne wyniki mają być podane w nocy z niedzieli na poniedziałek. Oficjalne wyniki będą uroczyście ogłoszone w środę na specjalnej sesji liczącego 2.500 członków Zgromadzenia Ludowego, w skład którego wchodzą krajowi dygnitarze i przedstawiciele głównych klanów.pap, ss