Podroż Emmanuela Macrona w Australii, jakkolwiek z pewnością ważna i skupiona na istotnych kwestiach międzynarodowej dyplomacji, prawdopodobnie nie zostałaby odnotowana w szerszych kręgach. Dzięki drobnemu potknięciu prezydenta Francji, usłyszy o niej jednak cały świat. A kiedy już usłyszy, będzie zachodził w głowę: czy była to tylko pomyłka, czy może freudowskie przejęzyczenie, ujawniające skryte myśli mówcy, a może to ukryty pod pozornym błędem odważny przekaz dla „smakowitej” pani Turnbull?
Tajemnica kryje się w niemal ostatnich słowach wypowiedzianych przez francuskiego prezydenta podczas wizyty w Australii. – Chciałbym podziękować panu i pańskiej pysznej żonie za ciepłe przyjęcie – mówił Macron do premiera Malcolma Turnbulla. Dla opisania Lucy Turnbull użył słowa „delicious”, oznaczającego zwykle coś pysznego, wyjątkowo smacznego. Nie zdając sobie sprawy ze znaczenia tych słów, uśmiechnięty uścisnął dłoń premiera, który nie dał po sobie niczego poznać.
Australijski tłumacz Ian Davies, poproszony przez Agencję Reutera o komentarz, zapewniał o czystych intencjach prezydenta. Stwierdził, że Francuz nigdy nie użyłby słowa wywodzącego się od „delicieux” do opisu człowieka. Zasugerował, że Macron mógł użyć wyrazu „delicious” w dosłownym tłumaczeniu jako „wyborna”, lub po prostu pomylić je z angielskim „delightfull”, które określałoby Lucy Turnbull jako „przemiłą”, „czarującą” gospodynię. – Smakowite może być ciastko, a nie osoba – podsumował.
Czytaj też:
Wpadka logiczna premiera Morawieckiego. Politykę PiS nazwał uległą i postkomunistyczną?