Do organizacji demonstracji przeciwko prezydentowi Rosji wzywał opozycjonista Aleksiej Nawalny. Manifestacje pod hasłem On nie jest dla nas carem odbyły się w wielu rosyjskich miastach. Data protestów nie była przypadkowa - za dwa dni Władimir Putin ma bowiem zostać zaprzysiężony na kolejną kadencję na stanowisku prezydenta Rosji. Według opozycji po marcowych wyborach Putin uzyskał carskie kompetencje i chce zarządzać Rosją jak swoim prywatnym majątkiem, w którym przywilejami cieszy się tylko wybrana, wąska grupa oligarchów. Demonstranci protestowali również przeciwko nierówności, korupcji oraz cenzurze m.in. blokadzie komunikatora internetowego Telegram.
Jak podaje „Die Zeit”, w Jakucku zatrzymano 75 osób. Kolejne 10-15 osób zatrzymała policja w Barnaule w Kraju Ałtajskim. Ponadto, co najmniej 15 osób aresztowano w Krasnojarsku na Syberii Środkowej. Funkcjonariusze rosyjskich służb interweniowali również w stolicy kraju, Moskwie. Według niemieckich mediów zatrzymano około 40 osób w tym fotoreportera niezależnej „Nowej Gaziety” oraz opozycjonistę i głównego organizatora demonstracji Aleksieja Nawalnego. Z relacji uczestników i świadków rosyjskich demonstracji wynika, że zatrzymania przez policję były brutalne - policjanci mieli m.in. stosować przemoc fizyczną wobec aresztowanych oraz bić ich pałkami.
twitterCzytaj też:
Ławrow oskarża USA: Chcą doprowadzić do podziału Syrii