7-letni Kacper z Polski mieszkał ze swoją rodziną w hrabstwie Offaly w Irlandii. Ojciec chłopca, Krzysztof, lubił skakać ze spadochronem. Mężczyzna ze swoim synem wielokrotnie udawał się na zawody spadochronowe, aby podziwiać skoczków w akcji. Jak podaje The Independent, feralnego dnia Kacper chciał zobaczyć z bliska, jak inni ludzie realizują swoją pasję. Na ziemi został jego ojciec.
Przebieg wypadku
Chłopiec oraz kilkunastu innych spadochroniarzy weszli na pokład samolotu Cesna Grand Caravan. W pewnej chwili maszyna zaczęła spadać na ziemię. – Wszystko wyglądało jak zwykle podczas tego typu skoków. Ten samolot leciał bardzo nisko, ale pomyślałem, że to jakaś sztuczka. Chwilę później maszyna wpadła w korony drzew. Usłyszałem ryk silnika i samolot spadł na ziemię. Nie było żadnej eksplozji ani płomieni, po prostu spadł – relacjonował w rozmowie z The Independent świadek zdarzenia.
Akcja ratunkowa była utrudniona z powodu mokradeł, które nie pozwalały służbom na szybkie dotarcie do wraku Cesny. Po sześciu godzinach znaleziono dwa ciała. W wyniku katastrofy śmierć poniósł pilot maszyny oraz 7-letni Kacper. Spadochroniarze wyskoczyli jeszcze zanim doszło do tragedii. – To pierwszy tego typu wypadek, nigdy wcześniej nic takiego nam się nie zdarzyło. Na szczęście 16 spadochroniarzy wcześniej wyskoczyło, w przeciwnym razie ofiar byłoby znacznie więcej – mówił jeden z miejscowych radnych.
Przyczyny wypadku pozostają na razie nieznane. Społeczność spadochroniarzy z Irish Parachute Club złożyła kondolencje rodzinom ofiar. „To trudny czas dla nas wszystkich. Kacper był niezwykłym chłopcem, wszyscy go tutaj uwielbialiśmy. Billy był najlepszym pilotem w historii naszego klubu. Jesteśmy zrozpaczeni tym, co się stało” – napisano w oświadczeniu.
Czytaj też:
16-latka została zgwałcona i spalona żywcem. To już trzecia ofiara w ciągu miesiąca