Od początku maja utrzymuje się wzmożona aktywność wulkanu Kilauea, położonego na największej w archipelagu Hawajów wyspie Hawaii. Po serii trzęsień ziemi na wschodnich stokach Kilauea pojawiło się kilkanaście szczelin, z których zaczęła się wydobywać lawa. Od początku erupcji ewakuowano ponad 2 tys. mieszkańców zagrożonych okolic. Geolog i wulkanolog z Uniwersytetu Wrocławskiego dr hab. Marek Awdankiewicz zauważa w rozmowie z PAP, że istnieje ryzyko wejścia erupcji Kilauea w nową fazę.
– Kilauea to tzw. wulkan tarczowy, którego cechą charakterystyczną jest raczej spokojny charakter erupcji – głównym ich produktem są potoki lawy" – tłumaczy badacz. – Gdy mamy do czynienia ze spokojnym wylewem lawy, wulkanolodzy mówią nawet o erupcjach typu hawajskiego. Jest to zupełnie inna sytuacja, niż w przypadku szerzej znanych i bardziej powszechnie kojarzonych z aktywnością wulkaniczną stratowulkanów, które znajdują się w m.in. w Japonii i innych miejscach położonych na tzw. Pacyficznym Pierścieniu Ognia. Erupcje tamtych wulkanów to silne, gwałtowne eksplozje, w których powstaje dużo popiołu, a mało lawy – dodaje.
Lawa zaczyna schodzić poniżej poziomu wody gruntowej
Jak tłumaczy badacz, dość dobrze poznane są ogólne prawidłowości funkcjonowania wulkanów. – W przypadku Kilauea kilkadziesiąt kilometrów pod powierzchnią Ziemi powstaje magma. Wędruje ona następnie ku górze, w stronę krateru szczytowego wulkanu. Kilka kilometrów pod powierzchnią Ziemi zaczyna jednak rozpływać się również na boki poprzez pęknięcia w strukturze wulkanu – opowiada. Lawa nie musi więc wypływać tylko z głównego krateru: może wydostawać się na powierzchnię również na jego stokach – to właśnie obserwujemy podczas trwającej właśnie erupcji wulkanu Kilauea.
Zaniepokojenie amerykańskich specjalistów budzi jednak to, co dzieje się w centralnym kraterze wulkanu. – Od kilku lat znajdowało się tam jezioro lawowe – krater wypełniony był lawą – mówi prof. Awdankiewicz. W tym momencie obserwujemy jednak gwałtowny spadek poziomu lawy, momentami rzędu kilku metrów na godzinę. Lawa zaczyna schodzić poniżej poziomu wody gruntowej. Jak podkreśla badacz, jeśli do wnętrza krateru dostanie się woda, to wejdzie ona w kontakt z gorącą lawą – jej temperatura wynosi 1200 stopni Celsjusza. – Woda się oczywiście zagotuje i powstanie para. Przejście wody w parę wiąże się jednak ze znacznym wzrostem objętości – co wywołuje olbrzymie ciśnienie – mówi.
Taka sytuacja w wulkanie Kilauea miała ostatnio miejsce w 1924 roku
Od szczytu krateru lawę dzielić będzie dwieście lub więcej metrów przewodu wulkanicznego. – Tworzą go pionowe skały, które od czasu do czasu się odrywają i mogą zablokować przewód wulkaniczny. Pod tym korkiem stworzonym przez skały gromadzić się będzie para – i jeśli ciśnienie pary przekroczy wytrzymałość korka, nastąpi eksplozja. Pył wulkaniczny, większe okruchy oraz wielotonowe bloki wyrzucone zostają wówczas na kilka kilometrów w górę i opadają w otoczenie krateru – ostrzega badacz. Taka sytuacja w wulkanie Kilauea miała ostatnio miejsce w 1924 roku: w ciągu nieco ponad dwóch tygodni miało miejsce kilkadziesiąt tego typu eksplozji. Wcześniej, pod koniec XVIII w., podobne eksplozje spowodowały śmierć kilkuset osób.
Kilauea jest najaktywniejszym z pięciu wulkanów znajdujących się na wyspie Hawaii. "To, co teraz obserwujemy, to jeden z epizodów erupcji, która trwa nieprzerwanie od 1983 roku" – tłumaczy badacz. "W pewnych okresach aktywność wulkanu jest bardziej intensywna, w innych zamiera – ale nigdy nie spadła do zerowego poziomu. Jest to więc cały czas jedna erupcja – jedna z najdłuższych obserwowanych współcześnie na Ziemi" – dodaje prof. Awdankiewicz.
Galeria:Wulkan Kilauea eksplodował. Mieszkańcy Hawajów dzielą się ze światem zdjęciami