Jak informuje „New York Post”, do zdarzenia doszło w czwartek 31 maja. Boeing 737 należący do linii Transavia leciał z Amsterdamu na wyspę Gran Canaria należącą do archipelagu Wysp Kanaryjskich. Za sprawą jednego z pasażerów podróż przerodziła się w koszmar.
Awaryjne lądowanie
Mężczyzna pachniał tak nieprzyjemnie, że świadkowie określali wydzielany przez niego zapach jako „obezwładniający”. Niektórzy pasażerowie wzywali załogę pokładową do interwencji, inni nie byli w stanie reagować, ponieważ wymiotowali lub mdleli.
Stewardessy początkowo próbowały poddać mężczyznę kwarantannie umieszczając go w toalecie, jednak to na nic się nie zdało. Piloci podjęli decyzję o awaryjnym lądowaniu na lotnisku w Faro w południowej Portugalii. Linie lotnicze w oświadczeniu uzasadniały ten krok „powodami medycznymi”, jednak później rzecznik prasowy firmy przyznał, że faktycznie pasażer „trochę śmierdział”.
Jeden z pasażerów w rozmowie z mediami powiedział, że mężczyzna pachniał tak, jakby nie mył się od kilku tygodni. Jak donosi serwis nltimes.nl, po awaryjnym lądowaniu uciążliwy pasażer został zabrany przez karetkę, a samolot odleciał na Gran Canarię.
To nie pierwszy taki przypadek z udziałem linii Transavia. W lutym samolot lecący z Dubaju do Amsterdamu musiał awaryjnie lądować w Wiedniu po tym, jak jeden z pasażerów nie mógł przestać... puszczać gazów.
Czytaj też:
30-latek wypadł z samolotu po kłótni z załogą. Mężczyzna nie żyje