Do tragedii doszło 3 lipca. Aaron Gibbons przebywał wraz ze swoimi dwoma córkami na Sentry Island – popularnej wyspie na zachodnim wybrzeżu Zatoki Hudsona. Gdy mężczyzna zauważył, że do niego i jego córek zbliża się niebezpieczne zwierze, polecił dziewczynkom uciekać tak daleko, jak wystarczy im sił. Sam pozostał w miejscu i zginął podczas ataku niedźwiedzia. Zwierze zastrzelił inny mężczyzna, który zjawił się niedługo po ataku na miejscu zdarzenia.
Policja podała, że mężczyzna w czasie, gdy zwierze zaatakowało, był nieuzbrojony. Jedna z córek mężczyzny dobiegła do łodzi i wezwała pomoc przez radio. „Właściwie było to wołanie o pomoc. To było okropne – przekazał wujek mężczyzny Gordy Kidlapik na Twitterze.
Śmierć Gibbonsa zszokowała jego rodzinną miejscowość Arviat, znajdującą się około 10 km od miejsca ataku. Mieszkańcy są tam przyzwyczajeni do częstego widoku niedźwiedzi polarnych podczas ich migracji na północ. W samym 2017 roku w wiosce zaobserwowano 380 niedźwiedzi. Liczba tych zwierząt w zachodnim regionie Hudson Bay pozostaje stabilna – od kilku lat jest to około 840 osobników.