Podwyżki cen paliw mocno dotknęły Haitańczyków. Ogromna część ludzi zarabia tam zaledwie 2 dolary dziennie. Rząd argumentował, że wzrost cen jest nieunikniony, ponieważ kraj musi zrównoważyć budżet. Temat podwyżek był przesądzony już w lutym tego roku.
Krwawe protesty
Jeszcze w piątek 6 lipca demonstranci barykadowali się na ulicach, palili opony i samochody. Chcieli w ten sposób wyrazić swój sprzeciw wobec podwyżek cen paliwa. Jak podaje ABC News, w zamieszkach zginęły co najmniej 3 osoby. Manifestanci chcieli podpalić nawet stację benzynową, ale w porę zostali zatrzymani przez policję.
Rząd ugiął się pod presją
Około 24 godzin po tym, jak rząd ogłosił nachodzące wzrosty cen, premier Jack Guy Lafontant zapowiedział… tymczasowe zawieszenie dwucyfrowych podwyżek. Mimo to, ludzie dalej pozostają na ulicach i domagają się dymisji prezydenta Jovenela Moise’a. – Chcę powiedzieć prezydentowi, że Haiti nie jest dla niego i jego rodziny, Haiti jest dla każdego Haitańczyka. On musi opuścić kraj, żebyśmy mogli godnie żyć – mówił jeden z protestujących.
Czytaj też:
Historia jak z horroru. Kobieta pogryziona przez pająki we własnym domu cudem uniknęła śmierci