Nagranie, które od maja trzymano w sekrecie, wywołuje we Francji prawdziwe oburzenie. Na filmie widzimy jednego z ochroniarzy prezydenta Emmanuela Macrona, który w policyjnym umundurowaniu bierze udział w pacyfikacji demonstracji studentów. Alexandre Benalla nie jest policjantem, a według tłumaczeń Pałacu Elizejskiego miał jedynie przyglądać się pracy służb mundurowych. Za swoje zachowanie został ukarany dwutygodniowym zawieszeniem, obcięciem wynagrodzenia za ten okres oraz „degradacją”, czy raczej zmianą obowiązków służbowych. Mężczyzna ten znalazła się jednak na fotografiach z autobusu reprezentacji Francji w piłce nożnej podczas mundialu rozgrywanego na przełomie czerwca i lipca.
Po wypłynięciu filmu z opisywanych zdarzeń francuska opinia publiczna zareagowała wściekłością. Kamera w telefonie świadka zarejestrowała, jak ochroniarz prezydenta bije bezbronnego mężczyznę, otoczonego przez jeszcze kilku policjantów. W tym kontekście trudno uznać dwa tygodnie zawieszenia za adekwatną karę. W odpowiedzi na narastające niezadowolenie, rzecznik prezydenta w czwartek 19 lipca potępił „nieakceptowalne zachowanie” pracownika i podkreślił, że wymierzona mu kara była najwyższą, jaką kiedykolwiek nałożono na dyrektora prezydenckiej ochrony i miała stanowić „ostatnie ostrzeżenie przed dymisją”.
Wideo z pierwszego maja opublikowane w środę 18 lipca wieczorem przez redakcję „Le Monde” pokazuje Benallę, który w hełmie z policyjnym oznakowaniem najpierw brutalnie odciąga kobietę od demonstracji, a później raz po raz uderza leżącego na ziemi mężczyznę, który prosi go, by przestał. Widzimy też bierność policjantów oraz rozpaczliwe krzyki świadków. W reakcji na ujawnienie tego filmu opozycja domaga się odpowiedzi ze strony samego prezydenta i zapowiada, że nie pozwoli rządowi na wyciszenie tej afery.
Czytaj też:
Prezydent Macron dał się ponieść piłkarskiej euforii. Będzie na fotografii roku?