Jak podaje BBC, Nicolas Maduro przemawiał podczas uroczystości w Caracas z okazji 81. rocznicy powstania armii narodowej. Podczas przemówienia, które było transmitowane na żywo w krajowej telewizji, nastąpiły w odstępie kilku sekund dwa wybuchy. Eksplozja miała być spowodowana przez drony wyposażone w ładunki wybuchowe. Minister ds. komunikacji Jorge Rodriguez przekazał w oświadczeniu, że jeden z dronów eksplodował blisko Maduro. Prezydentowi nic się nie stało, a rannych zostało siedmiu żołnierzy. Po próbie zamachu aresztowano kilka osób.
Kolumbia wywołana do tablicy
Polityk zaraz po zamachu oskarżył sąsiadującą Kolumbię oraz „elementy” w Stanach Zjednoczonych o „prawicowy spisek”, który mia doprowadzić do jego śmierci. Maduro stwierdził, że „bez wątpienia” kolumbijski prezydent Juan Manuel Santos „stoi za tym atakiem”. Przywódca Wenezueli nie dostarczył jednak żadnych dowodów na poparcie swojej teorii. Z kolei rząd kolumbijski zaprzeczył, że miał jakikolwiek związek z sobotnią próbą zamachu twierdząc, że zarzuty Maduro „są bezpodstawne”.
Jorge Rodriguez twierdzi, że za atakiem stoi prawicowa opozycja w Wenezueli. Minister oskarżył oponentów politycznych o to, że nie mogą pogodzić się z majową wygraną Maduro w wyborach prezydenckich. Korespondentka BBC Katy Watson uważa, że zarówno prezydent jak i jego otoczenie często oskarżają opozycję, Kolumbię oraz Stany Zjednoczone o próbę sabotowania jego rządu. Oceniła także, że w kraju, gdzie wolność słowa nie jest szanowana, a dziennikarze mają utrudnione zadanie, niełatwo jest dociec do prawdy. Wiele osób obawia się jednak, że wenezuelski przywódca wykorzysta sobotni zamach do rozprawienia się z przeciwnikami politycznymi.
Czytaj też:
Zamieszki w Strefie Gazy. Izraelskie wojsko zabiło 25-letniego Palestyńczyka