W pobliżu jeziora Naivasha w prowincji Rift Valley w Kenii doszło do tragicznego zdarzenia. 66-letni turysta z Chin został zaatakowany przez hipopotama podczas robienia zdjęć w jednym z parków narodowych. Chang Ming Chuang z ciężkimi obrażeniami trafił na oddział intensywnej terapii w miejscowym szpitalu. Obrażenia były jednak na tyle poważne, że mimo wysiłków lekarzy jego życia nie udało się uratować.
To kolejny w ostatnich dniach tego typu przypadek. Zaledwie dzień wcześniej w tym samym miejscu zginął inny turysta z Chin, który także został zaatakowany przez hipopotama. Zaatakowany został także rybak, który miał poważne rany i obrażenia na klatce piersiowej. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że ataki zwierząt są spowodowane podniesieniem się poziomu wody, co zmusza hipopotamy do poszukiwania pożywienia w innych rejonach.
Rzecznik służb ochrony przyrody Paul Udoto podkreślił, że nadal nie są jasne okoliczności, w jakich zostali zaatakowani turyści z Chin. - Na chwilę obecną wiadomo jedynie, że chwilę przed tragedią robili zdjęcia. Turyści rzadko padają ofiarami zwierząt, ponieważ na teren parku wchodzą tylko z przewodnikami, którzy są odpowiedzialni za zapewnienie bezpieczeństwa - tłumaczył.
Czytaj też:
Obrzucili niepełnosprawną jajkami i mąką. Potem zrobili sobie selfie