Szkocka policja poinformowała, że na skutek śledztwa dotyczącego placówki Smyllum Park zarzuty postawiono 11 kobietom i 1 mężczyźnie. Oskarżeni to osoby w wieku od 62 do 85 lat. Nie podano, ile spośród nich to zakonnice. Śledztwo dotyczące m.in. przypadków przemocy psychicznej i fizycznej, jakiej szarytki miały się dopuszczać względem podopiecznych, wszczęto w 2017 roku. Oprócz prokuratury, sprawą zajęła się komisja ds. przemocy wobec dzieci.
Przed rokiem mediami na Wyspach wstrząsnęła informacja, że w masowym grobie w pobliżu placówki znaleziono szczątki setek dzieci w bezimiennym grobie. Śledztwo w tej sprawie prowadzili dziennikarze programu BBC „File on 4” oraz „Sunday Post”. Sierociniec Smyllum Park był prowadzony w Lanark przez siostry szarytki w latach 1864-1981. Przez ten czas przez ośrodek przewinęło się około 11 600 dzieci.
Masowy grób
BBC podaje, że bezimienny grób został odkryty w 2003 roku przez dwójkę byłych podopiecznych zakonnic: Franka Docherty'ego and Jima Kane'a. Obaj oni wrócili po latach do ośrodka, by znaleźć dowody przemocy fizycznej, jakiej miało doświadczać wiele dzieci. Na cmentarzu położonym w pobliżu budynku, w którym mieścił się sierociniec, mężczyźni natrafili na zarośnięte miejsce, gdzie miał się znajdować masowy grób. Ich zdaniem w mogile mogą się znajdować szczątki co najmniej 400 dzieci. Choć obaj mężczyźni zmarli w tym roku, ich śledztwo przejęli dziennikarze BBC i „Sunday Times„, którzy twierdzą, że liczba ta wydaje się realna. Z dokumentacji zakonnej wynika, że większość dzieci, które chowano w bezimiennym grobie, umierała z przyczyn naturalnych, takich jak zapalenie płuc i gruźlica. Większość zgonów dotyczyła dzieci w wieku poniżej pięciu lat i miała miejsce w latach 1870-1930.
Jedną z osób, które mają być pochowane w masowym grobie, jest Francis McColl, który zmarł w 1961 roku w wieku 13 lat z powodu guza mózgu. Przez lata jego brat usiłował ustalić, co stało się z Francisem, nie mógł też znaleźć jego grobu. Gdy dowiedział się, że może on spoczywać razem z 400 innych dzieci, nie krył oburzenia. – Niezależnie od tego, kto za tym stoi, mam nadzieję, że zostanie ukarany – komentował mężczyzna z rozmowie z BBC.