Do tragedii w Cortland na autostradzie w stanie Indiana doszło w sobotę 25 sierpnia. 37-latka jechała swoim suwem około godziny 23:00 i przewoziła ośmioro nastolatków w wieku od 12 do 16 lat. Chevrolet kobiety nagle zepsuł się na drodze stanowej 258, niedaleko jej domu. Grupa dzieci wysiadła, by pchać auto przez niewielki odcinek, który pozostał do przejechania. Niestety, wtedy doszło do koszmarnego wypadku. Kiedy dzieci wysiadały z suwa, zostały potrącone przez nadjeżdżający samochód. Troje nastolatków zginęło na miejscu. Jeden 16-latek został przewieziony do szpitala, ale nie udało się go uratować. Pozostała czwórka odniosła obrażenia i trafiła pod opiekę lekarzy.
Śledczy, którzy przyjechali na miejsce zdarzenia podkreślali, że nigdy wcześniej nie mieli do czynienia z podobną tragedią. Tak twierdził szeryf Mike Carothers, który wypowiedział się dla „The Tribune”. Przed szkołą, do której chodziły dzieci, wiele osób zebrało się na specjalnym czuwaniu, by uczcić pamięć ofiar.
Trwa śledztwo ws. tragicznego wypadku na autostradzie. Na razie nie wiadomo, czy 37-latka, która prowadziła suwa zostanie obciążona zarzutami.
Czytaj też:
Szaflary. Pociąg staranował auto z kursantką. Będą zarzuty dla egzaminatora