Aktywiści informowali o Wielkiej Pacyficznej Plamie Śmieci, której rozmiar jest dwukrotnie większy od obszaru Teksasu. – Gdybyśmy mieli wyławiać śmieci za pomocą sieci na łodziach, zajęłoby to 79 tys. lat. Skuteczną tamą dla plastiku są wybrzeża. Jednak te wielkie wyspy śmieci gromadzą się na środku oceanu, gdzie nie ma wybrzeża, więc zbudowaliśmy sztuczne wybrzeże – wyjaśnił Slat.
Założyciel fundacji The Ocean Cleanup ocenił, że w momencie, kiedy cała flotą będzie już funkcjonowała, to będzie ona w stanie „zbierać połowę całej tej ilości śmieci co pięć lat”. Pierwsza maszyna wypłynęła na wodę z San Francisco. Sztuczna tama waży 88 tys. ton. Młody aktywista wpadł na ten pomysł mając zaledwie 16 lat. – Gdy nurkowałem w Grecji, zobaczyłem więcej torebek plastikowych niż ryb. Wtedy pomyślałem, że trzeba to po prostu posprzątać – relacjonował Slat.
Specjaliści są optymistami, jednak zwracają uwagę, że problem musi być rozwiązany bardziej systemowo i trzeba zapobiec przyszłemu zanieczyszczaniu zbiorników wodnych. – Jednak jeśli posprzątamy, a nie zatrzymamy plastiku u źródła, problem i tak będzie narastał – podkreślił dr Jerry Schubel, prezes oceanarium Aquarium of the Pacific.