Irlandzkie linie lotnicze Ryanair to największy w Europie przewoźnik oferujący tanie loty. Niskie ceny biletów oraz idący w ślad za tym niskobudżetowy model biznesowy firmy nie podobają się pracownikom Ryanaira. Personel pokładowy oraz piloci od kilku miesięcy organizują strajki, by w ten sposób wywalczyć lepsze płace i wpłynąć na zmianę sposobu zatrudniania nowych pracowników.
Lepsze strajki niż podwyżki?
Jak podaje agencja Reutera, strajk rozpoczął się w środę 12 września w Niemczech. W związku z protestami odwołano 150 z 400 zaplanowanych połączeń na i z niemieckich lotnisk. Kolejne strajki najwyraźniej nie robią wielkiego wrażenia na kierownictwie firmy. Dyrektor generalny Michael O'Leary stwierdził w rozmowie z mediami, że choć nie jest zwolennikiem protestów, to jest w stanie je zaakceptować, by bronić „niskokosztowego modelu biznesowego” firmy. O'Leary zapowiedział także, że dalsze protesty mogą doprowadzić do redukcji zatrudnienia.
Ryanair znalazł się w ogniu krytyki niemieckich związków zawodowych za praktykę zatrudniania niektórych pilotów za pośrednictwem agencji zewnętrznych. Rzecznik prasowy związku Verdi, Andreas Splanemann, skrytykował z kolei politykę finansową firmy. – Jeśli kupujesz bilet, który jest tańszy niż taksówka na lotnisko, to zdajesz sobie sprawę, że coś jest nie tak z systemem i że te stawki nie mogą finansować firmy – powiedział.
Przypomnijmy, w lipcu pojawił się pomysł przeniesienia części załogi i samolotów z bazy w Dublinie do Polski. – Podczas gdy niektóre rynki są niszczone, tak jak w ostatnich miesiącach przez te działania (strajki – red.) niszczony był rynek irlandzki, polski rynek rośnie niezwykle szybko. Ryanair Sun przynosi duże zyski. Skoro potrzebujemy więcej maszyn na polskim rynku, to przenosimy je do Polski – argumentował wówczas O'Leary. Agencja Reutera podała, że piątek w porozumieniu ze związkami zawodowymi odwołano pomysł przeniesienia części floty do kraju nad Wisłą.
Czytaj też:
Samolot LOT-u zawrócił znad Uralu do Warszawy. Powód? Wibracje silnika