Przez blisko 3 lata brytyjska policja prowadziła śledztwo w sprawie „mordercy kotów z Croydon”. Według śledczych jego ofiarą miało paść blisko 400 zwierząt. Początkowo twierdzono, że za ohydnym czynem stoi człowiek, który zabija koty tępym narzędziem, a następnie porzuca ich ciała w miejscach publicznych. Śledczy próbowali ustalić jego tożsamość. Sierżant Andy Collin przekonywał przed laty, że sprawca ma problemy z kobietami, a że postrzega koty jako związane z kobiecością, to właśnie one padały jego ofiarami.
Jak podaje „The Independent”, wyniki przeprowadzonego śledztwa okazały się zaskakujące. Specjaliści przebadali ciała 25 zabitych zwierząt i na tej podstawie ustalili, że za ich śmierć nie mógł odpowiadać człowiek. Według badaczy za okaleczenia i śmierć zwierząt odpowiadają lisy oraz nieuważni kierowcy samochodów, a żaden „morderca z Croydon” nigdy nie istniał. Ustalenia ekspertów są o tyle szokujące, że jeszcze w 2017 roku policyjny detektyw stworzył dokładny profil rzekomego mordercy. W tezę naukowców nie wierzą obrońcy praw zwierząt, którzy zapowiedzieli, że będą kontynuować śledztwo na własną rękę.
Czytaj też:
Internauci pokochali tego 75-letniego wolontariusza. Post o nim stał się viralem