W poniedziałek 1 października Katalończycy zorganizowali uroczystości upamiętniające referendum w sprawie niepodległości regionu, które jest nieuznawane przez władze w Madrycie. Na ulice Barcelony wyszło tysiące mieszkańców, którzy przemaszerowali z Placu Katalonii pod siedzibę lokalnego parlamentu. Protestujący domagali się wypuszczenia więźniów osadzonych w związku z organizacją referendum oraz proklamowania niepodległości Katalonii. Manifestacja zakończyła się starciami z policją. Służby blokowały wejście do siedziby parlamentu. W wyniku starć ranne zostały 43 osoby. Większość z nich (32 osoby) to funkcjonariusze policji. Premier Hiszpanii Pedro Sanchez stwierdził, że współwinę za starcie ponosi Quim Torra, szef Generalitat, regionalnego rządu Katalonii.
twittertwitter
Referendum w Katalonii
W niedzielę 1 października mieszkańcy hiszpańskiego regionu, mimo sprzeciwu władz centralnych, wzięli udział w organizowanym przez rząd Katalonii referendum secesyjnym. Według tamtejszych władz regionalnych, w głosowaniu udział wzięło około 42,3 procent z uprawnionych do głosowania 5,34 mln osób. Przytłaczająca większość z nich miała się opowiedzieć za odłączeniem od Hiszpanii. Referendum odbywało się w cieniu starć z policją, wskutek których - według informacji katalońskiego rządu - rannych zostało około 800 osób. Madryt już wcześniej zapowiadał, że wynik plebiscytu nie będzie wiążący, podobny sygnał wysłała Unia Europejska.
Czytaj też:
Brutalne starcia z policją w Barcelonie. Manifestowali zwolennicy niepodległości Katalonii