Jak podaje „The Washington Post”, 13-letnia Jayme Closs mieszkała razem ze swoimi rodzicami w Barron, w stanie Wisconsin. To właśnie do domu nastolatki ktoś w poniedziałek wezwał policję. Zgłoszenie było anonimowe, a służby po przyjechaniu na miejsce odkryły ciała dwóch dorosłych osób. Okazało się, że 56-letni James Closs oraz 46-letnia Denise Closs zostali śmiertelnie postrzeleni z broni palnej. Ich córka zniknęła. Dzień wcześniej 13-latka była widziana na przyjęciu urodzinowym. Według świadków, nic nie wskazywało na to, że za kilkanaście godzin w jej domu rozegra się dramat.
Nie jest podejrzana
Chociaż w sprawie wciąż jest wiele niewiadomych, służby wykluczyły już udział Jayme w zbrodni, jednoznacznie podkreślając, że nie jest w tej sprawie osobą podejrzaną. Podczas konferencji zorganizowanej w środę szeryf z Barron Chris Fitzgerald przyznał, że policja wciąż nie zidentyfikowała żadnych podejrzanych. Dodał także, że jest w 100 proc. pewny, że Jayme żyje.
Do poszukiwań nastolatki włączyło się FBI. Według funkcjonariuszy, 13-latka mogła zostać uprowadzona z domu, a napastnik bądź napastnicy grozili jej bronią. Prawdopodobnie Jayme była na miejscu zbrodni, gdy zginęli jej rodzice.
Zaginięcie 13-latki zostało nagłośnione w mediach, a policjanci wciąż otrzymują telefony w sprawie. Żadna z informacji nie przybliżyła ich jednak do rozwikłania zagadki. Nie udało im się także ustalić, kto wykonał anonimowy telefon na policję ze zgłoszeniem zbrodni. – Każda minuta jest na wagę złota. Dlatego prowadzimy operację 24 godziny na dobę – podsumował Fitzgerald.
facebookCzytaj też:
Zaginął 30 lat temu. Policja publikuje jego zdjęcie i prosi o pomoc