Do zdarzenia doszło w niedzielę 14 października. W sobotę Karolina Smaga i Linda Cariglia bawiły się w klubie w Bielefeld. Kiedy w niedzielę nad ranem wracały z imprezy, usłyszały dziwne odgłosy dobiegające z krzaków.
– Dochodziła szósta nad ranem, szłyśmy w stronę stacji kolejowej, żeby złapać pociąg powrotny. Nagle usłyszałyśmy dziwne jęki, w pierwszej chwili zaczęłyśmy się śmiać, myślałyśmy, że jakaś para uprawia seks – opowiada Linda. Wkrótce jednak kobiety zorientowały się, że dzieje się coś niepokojącego i postanowiły zareagować.
– Siedział na niej okrakiem, miał rozpięte spodnie. Zapytałam tę dziewczynę, czy wszystko w porządku. Wtedy spojrzała na mnie i powiedziała: „Pomóżcie mi, proszę”. Wiedziałam już, że to próba gwałtu – opowiada 21-letnia Polka. Jak mówi, zaczęła krzyczeć, żeby mężczyzna zszedł z kobiety, jednak ten nie reagował. – Wtedy siłą zwaliłam go na ziemię – tłumaczy.
Ujęcie sprawcy
– Pchnęła zapłakaną ofiarę w moją stronę, przytuliłam ją i wyciągnęłam telefon. Zadzwoniłam na policję, ale byłam w szoku, nie umiałam określić naszej lokalizacji. Podałam telefon Karolinie, wtedy się zaczęło – opowiada Linda. Jak mówi, napastnik wyrwał jej telefon, a kiedy próbowała go odzyskać, uderzył ją w twarz i zaczął uciekać.
Wtedy Polka postanowiła pobiec za oprawcą. Jak sama przyznaje, nie myślała nad tym długo, po prostu „chciała go dorwać”. W końcu udało się złapać mężczyznę. – Spojrzał na mnie. Wyjął z nerki, którą miał przewieszoną w pasie nóż i zaczął nim wymachiwać. Ugodził mnie w rękę, ale ja nawet nie czułam bólu. Zaczął dalej uciekać… a ja za nim. Niestety, po kilkunastu metrach straciłam go z oczu – opowiada kobieta.
Polka wróciła na miejsce zdarzenia. W tym czasie zjawiła się już tam policja, która zaczęła szukać sprawcy napaści. Szybko doszło do zatrzymania mężczyzny, którym okazał się 25-letni imigrant z Maroka.
Czytaj też:
Pyton tygrysi znaleziony w pobliżu Piotrkowa Trybunalskiego. Jest ranny