Jak donosi „The Independent”, dwuletni Sage Wilson bawił się z innymi dziećmi na huśtawce ustawionej na podwórku. Jego 29-letnia matka czujnie obserwowała syna, ale wkrótce poszła na chwilę do domu, by skorzystać z łazienki. W tym czasie doszło do tragedii. Przyjaciel rodziny cofał auto na podwórku i nie zauważył bawiących się dzieci. Sage wpadł pod samochód i został przeciągnięty przez około 10 metrów. Po chwili matka usłyszała krzyk dziecka, wybiegła z domu i zobaczyła, że po lewej stronie głowy jej syna znajduje się rana odsłaniająca fragment czaszki. Zawiadomiono służby ratunkowe, a po chłopca wysłano śmigłowiec.
„To mały cud”
Sage trafił do dziecięcego szpitala w Fort Worth w stanie Teksas, gdzie przeszedł operację. W trakcie badań okazało się bowiem, że oprócz otwartej rany, dwulatek ma także pękniętą czaszkę. Chociaż do wypadku doszło pod koniec września, chłopiec wciąż jest poddawany leczeniu. Przeszedł już trzy zabiegi, w tym jedną polegającą na wycięciu fragmentu czaszki, w który wbił się żwir. Przeszczepiono mu także skóry głowy. Już teraz wiadomo, że blizny na głowie nie znikną, a w jednej części głowy nigdy nie wyrosną mu włosy.
– Uważam, że mogło być znacznie gorszy. To mały cud. Jest w świetnym humorze, mimo wszystkiego, co przeszedł. Nie rozumie, co się stało – powiedziała matka dwulatka w rozmowie z mediami. Zaapelowała także do rodziców, by nigdy nie spuszczali z oczu dzieci bawiących się na zewnątrz. – Takie rzeczy mogą się zdarzyć w jednej chwili – podsumowała.
Czytaj też:
Ma brzuch wielkości trzech piłek plażowych. 9-latek cierpi na rzadką chorobę