W czwartek 1 listopada prezydent Donald Trump poinformował o planie podpisania w przyszłym tygodniu dekretu, który może nieść ze sobą daleko idące skutki. Przewiduje on m.in. ogromną skalę aresztowań migrantów przy południowej granicy oraz zablokowanie schwytanym nielegalnym imigrantom możliwości ubiegania się o azyl w USA. Krytycy polityki Trumpa podkreślają, że legalność obu postulatów jest wątpliwa. Zwracają też uwagę, że projekt ten nie bez powodu wypływa właśnie teraz – tuż przed wtorkowymi wyborami do Kongresu.
– To jest inwazja. – oświadczył Donald Trump w oświadczeniu, które miało być reakcją na medialne doniesienia na temat karawany sunącej w kierunku południowej granicy USA przez Amerykę Środkową. – Zatrzymujemy ludzi na granicy – zapewnił prezydent, dodając, że rząd wzniesie „olbrzymie namioty” dla imigrantów. Tłumaczył, że chodzi o ochronę amerykańskich pracowników i podatników oraz o bezpieczeństwo wszystkich obywateli USA. Jego dekret ma pojawić się dopiero w przyszłym tygodniu, co oznacza, że prawdopodobnie nastąpi to dopiero po wyborach.
W środę 1 listopada Trump ogłosił, że na granicę skierowano aż 15 tys. wojskowych. Wśród licznych wypowiedzi polityka jedną z najbardziej kontrowersyjnych była ta skierowana do amerykańskich żołnierzy broniących granic. Trump przekazał im, że jeśli imigranci obrzucą ich kamieniami, mają reagować tak, jakby te kamienie były „karabinami”.
Czytaj też:
Pharell Williams grozi Trumpowi pozwem. „Happy” rozbrzmiewało na wiecu po strzelaninie w Pittsburghu