O sprawie poinformował „Die Welt”. Jim Reeves w latach 90. odnosił sukcesy z zespołem Sqeezer i był w swoim kraju postacią znaną. Tym bardziej jego śmierć wstrząsnęła opinią publiczną. Sprawa dotyczy wydarzeń z lutego 2016 roku. W hostelu leżącym na terenie berlińskiej dzielnicy Charlottenburg doszło do spotkania właśnie 47-letniego piosenkarza oraz dwóch pracowników budowlanych z Polski. Śledztwo wykazało, że muzyk zaproponował mężczyznom seks. Ci zareagowali agresją.
Pobicie i gwałt
Polacy najpierw dotkliwie pobili Reevesa. Gdy ten był już nieprzytomny, zgwałcili go za pomocą nogi od krzesła. W werdykcie zaznaczono, że zachowanie pracowników budowlanych było przejawem homofobii. Mężczyźni nie dość, że pobili i zgwałcili muzyka, to jeszcze nie udzielili mu pomocy. W trakcie zajścia byli pod wpływem alkoholu.
Ciało 47-latka, który określał się jako biseksualista, znaleziono następnego dnia w pokoju hostelowym. Biegli orzekli, że przyczyną śmierci był krwotok wewnętrzny. Sąd w akcie oskarżenia podkreślił, że zajście z lutego 2016 roku nie nosi znamion morderstwa, ale jest mocno związane z „niskimi motywacjami”. Przy ogłaszaniu wyroku uwzględniono, że Polacy znajdowali się pod wpływem alkoholu.
24-latek przyznał się do winy i stwierdził, że wstydzi się tego, co zrobił. – Na trzeźwo nigdy bym tego nie zrobił – dodał. Został skazany na 13 lat więzienia. Z kolei jego 31-letni kolega od początku twierdzi, że jest niewinny. Sąd nie zgodził się jednak z taką oceną zdarzeń i zdecydował, że mężczyzna spędzi w więzieniu 14 lat.
Czytaj też:
94-letni nazista stanął przed sądem dla nieletnich. Odpowie za współudział w ponad 100 morderstwach