Środa jest piątym dniem z rzędu, kiedy we Francji trwają protesty przeciwko rosnącym cenom paliwa. W sobotę 17 listopada prawie 300 tys. osób wzięło udział w zgromadzeniach w całym kraju. Jak podaje thelocal.fr, najbardziej zmobilizowane grupy protestujących nie zamierzają odpuścić i kontynuują swoje działania. Przypomnijmy, że manifestanci domagają się od rządu rezygnacji z planu podniesienia akcyzy na benzynę o 15 procent, a na paliwo dieslowskie o 23 procent.
Francuskie media informują o dziesiątkach dróg zablokowanych przez demonstrantów. Rzecznik francuskiego rządu Benjamin Griveaux przekazał, że tylko 21 listopada na wyspie Reunion rannych zostało 16 policjantów i 14 żandarmów. W mediach społecznościowych można znaleźć materiały, pokazujące aktualną sytuację we Francji.
Do tej pory potwierdzono, że w demonstracjach zginęły dwie osoby. Pierwsza z ofiar to kobieta, która została potrącona przez samochód przejeżdżający przez blokadę. Ponadto zginął kierowca motocykla, który zderzył się z ciężarówką w miejscu blokowanym przez protestujących.
Paliwo drożeje
Francuzi są oburzeni rosnącymi cenami paliwa. W ciągu ostatnich 12 miesięcy cena diesla wzrosła o 23 proc. Obecnie litr kosztuje średnio 1,51 euro, osiągając najwyższy pułap od 2000 roku - podaje AFP. Rząd Marcona podniósł podatki o 7,6 eurocenta za litr diesla i 3,9 eurocenta na benzynę. Od stycznia 2019 roku planowane są kolejne podwyżki - o 6,5 centa na diesla i 2,9 centa na benzynę. Przemawiając w środę 14 listopada, prezydent bronił się, twierdząc że za wzrosty cen na stacjach paliw odpowiada sytuacja na światowym rynku paliwa.
AFP podaje, że według badania przeprowadzonego przez instytut Elabe, protesty popiera około 3/4 Francuzów, a blisko 70 proc. domaga się cofnięcia podwyżki podatków. Ponad połowa osób, które w wyborach prezydenckich głosowały na Emmanuela Macrona, identyfikuje się z postulatami protestujących.
Czytaj też:
„Żółte kamizelki” paraliżują Francję. Ponad 120 tys. protestujących na drogach