„Dziękujemy naszym służbom za odwagę i profesjonalizm. Hańba tym, którzy ich atakowali. Hańba tym, którzy nadużywali siły wobec innych obywateli i dziennikarzy. Hańba tym, którzy próbowali zastraszyć wybranych. Nie ma miejsca na przemoc w Republice” – napisał na Twitterze prezydent Francji.
Protesty „żółtych kamizelek”, które rozpoczęły się jako kampania przeciwko rosnącym cenom gazu, w ostatnich tygodniach przekształciły się w szerszą demonstrację przeciwko rządowi prezydenta Emmanuela Macrona. W sobotę policja podała, że zmobilizowała siły liczące 3 tys. funkcjonariuszy, aby pilnować demonstracji, w której udział brało około 8 tys. ludzi. W centrum miasta utworzono kordon bezpieczeństwa, ochraniając rządowe budynki. Aresztowano trzy osoby.
Podczas sobotniej konferencji prasowej francuski minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner obwinił o starcia skrajnie prawicowych ekstremistów. – Dziś skrajna prawica została zmobilizowana – stwierdził w rozmowie z dziennikarzami. – Siły bezpieczeństwa doskonale przewidziały tę sytuację – dodał. Wcześniej, zwracając się do samych protestujących, Castaner stwierdził, że „zagwarantowana jest ich wolność wypowiedzi, jednak nie można jej demonstrować ze szkodą dla bezpieczeństwa, porządku publicznego i prawa”. – Nie ma wolności bez porządku publicznego – podkreślił.
Czytaj też:
Niespokojnie w Paryżu. Protest „żółtych kamizelek”, policja użyła gazu łzawiącego i armatek wodnychCzytaj też:
Theresa May pisze do Brytyjczyków ws. Brexitu. Wyjaśnia, co się zmieni