W niedzielę 25 listopada Rosja powstrzymała trzy ukraińskie statki marynarki wojennej przed wpłynięciem przez Cieśninę Kerczeńską do Morza Azowskiego. Rosjanie nie dość, że ostrzelali okręty, to jeszcze zatrzymali 24 ukraińskich marynarzy. Sąd na Krymie wydał 27 listopada nakaz tymczasowego aresztowania jednego z nich. Wojskowy trafi do aresztu na dwa miesiące. Za nielegalne przekroczenie rosyjskiej granicy grozi mu nawet sześć lat więzienia. Pozostali marynarze przebywają obecnie na terenie sądu w Symferopolu na Krymie. Epizod wzbudził obawy na Zachodzie przed szerszym konfliktem między oboma krajami, a Kijów wprowadził stan wojenny w niektórych częściach kraju w obawie przed możliwą rosyjską inwazją.
W swoich pierwszych publicznych wypowiedziach na temat tego incydentu, Putin stwierdził, że ukraińskie statki popełniły wyraźny błąd i oskarżył prezydenta Petro Poroszenkę o zorganizowanie „mini-kryzysu” w celu zwiększenia swoich notowań przed wyborami. – Bez wątpienia możemy mówić o prowokacji zorganizowanej przez prezydenta tuż przed wyborami – stwierdził Putin na forum finansowym w Moskwie. – Pod względem popularności Poroszenko jest na piątym miejscu i musiał coś z tym zrobić. Użył tego jako pretekstu do wprowadzenia stanu wojennego – stwierdził. – Ta piana polityczna zniknie, ocenią ich kiedyś, tak jak gruziński naród ocenił Saakaszwilego. Stan wojenny ma pozbawić wyborczych szans przeciwników Poroszenki – dodał.
Czytaj też:
Lech Wałęsa chce spotkać się z Władimirem Putinem. „Czekam na jego ruch”