Po zliczeniu 99 proc. głosów wydaje się już pewne, że kolejnym prezydentem Gruzji będzie Salome Zurabiszwili. Przewaga kandydatki obozu rządzącego nad przedstawicielem opozycji nie ulega wątpliwości. Według danych Centralnej Komisji Wyborczej Zurabiszwili uzyskała do tej pory 59,61 proc. głosów, a Grigoł Waszadze 40,39 proc. Uwagę zwraca też frekwencja, mówiąca o sporej mobilizacji Gruzinów. Do urn udało się 56 proc. uprawnionych obywateli, co stanowi wynik o 10 proc. wyższy niż w pierwszej turze.
Ze sposobem przeprowadzenia wyborów nie zgadza się opozycja. Zwraca uwagę na liczne doniesienia o złamaniu ordynacji wyborczej, formułowane przez organizacje przyglądające się przebiegowi głosowania. Gruzińskie media informowały też o próbach zastraszania i korumpowania głosujących. Rządząca partia Gruzińskie Marzenie zaprzecza jednak wszelkim tego typu stwierdzeniom. Wiele protestów wzbudza też decyzja o zakończeniu z bezpośrednim wybieraniu prezydenta przez obywateli. W kolejnej kadencji miałby to robić już parlament.
Salome Zurabiszwili to 66-letnia polityk urodzona we Francji. Przez lata zbierała doświadczenie w dyplomacji, a w krótkim okresie szefowała też gruzińskiemu MSSZ. Silnie związana z miejscem urodzenia, do Gruzji po raz pierwszy przyjechała dopiero w 1986 roku podczas urlopu. Na stałe polityką w ojczyźnie rodziców postanowiła zajmować się w 2005 roku. Trzeba przyznać, że nie miała łatwego początku. W 2006 roku w wyborach na burmistrza Tbilisi zdobyła jedynie 2,8 proc. głosów.
Czytaj też:
Gosiewska opowiada o wyborach w Gruzji. „Pokazywali, co mogą mi zrobić”